piątek, 19, kwiecień 2024

Niedzielny koncert w Szufladzie

Hej wszystkim. Dziś będzie nieco inaczej. Z długiej podróży po USA wracamy na momencik do domu. Tym razem nie będę pisał o zespołach bardziej lub mniej znanych, z odległych zakątków globu, grających muzykę bardziej lub mniej związaną z szeroko pojętym folkiem. Teraz będzie rockowo i bardzo lokalnie.

Zupełnie przypadkowo trafiłem na koncert w Żywcu. A, że koncertów jakoś nie specjalnie dużo w okolicy to pomyślałem, że można skorzystać i zobaczyć co się u nas ciekawego gra. I powiem szczerze nie zawiodłem się. Ciesze się, że mamy w okolicy ludzi, którzy chcą robić coś pozytywnego i bliskiego mojemu sercu. Uwielbiam muzykę i optymistycznie nastraja mnie jeśli w pobliżu wyrastają nowe składy. A takie składy pojawiły się na koncercie.

Koncert zorganizowany był w żywieckiej knajpie Szuflada z okazji drugich urodzin portalu zywiec.info. Tego wieczoru zagrało tam aż czterech wykonawców. Dawid Janik, na którego niestety nie zdążyłem, Rusty Rain, ciekawy grunge'owy zespół, After The Sound, delikatny metalowy projekt złożony na gruzach Soundverb oraz nowy projekt Kuby Winiarskiego Black Bee.

Jako, że na koncert dotarłem z lekkim poślizgiem, tak nie udało mi się zobaczyć pierwszego gościa, Dawida Janika. Żałuję, bo w sumie pierwszy raz o nim słyszę i nawet nie wiem co mógł zaprezentować. Myślę jednak, że w przyszłości jeszcze będzie okazja zobaczyć co potrafi.

Kolejnym wykonawcą był Rusty Rain i na ten zespół już dotarłem. Występ, był dość krótki ale intensywny. Ciekawe granie. Mocne gitary, sztuk dwie. Dobra sekcja rytmiczna, ciekawy, spokojny wokal. Świetne zgranie chłopaków, widać, że w salce prób nie marnują czasu. Jaką muzykę grają? W sumie szeroko rozumiany post grunge. Zadziorne riffy, niezbyt szybkie tempo. Jak dla mnie słychać tu i trochę Creed i Nickelback, czasem Puddle of Mud. Może wokal nie jest aż tak zachrypnięty ale bardzo przyjemnie się tego słuchało.

Trzecim zespołem był After the Sound. Kwartet zbudowany z bębniarza, basisty, wokalisty i gitarowego. Niestety, był to najsłabszy punkt koncertu. Nie wiem czy to była wina miejsca, w którym stałem, akustyka czy może zespołu, ale coś mi się nie zgadzało z brzmieniem. Zespół gra bardzo ciekawą muzykę. Gitarowe patenty, które było słychać jak nie grała reszta były świetne, ale jak tylko wchodziła sekcja rytmiczna, były one zagłuszane przez bas, który w sumie też grał ciekawie. Brakowało tu jednak tej gitarowej brzytwy. Ciekawym osobnikiem był wokalista. Fajnie zachowywał się na scenie, jednak brakowało mu rockowego zacięcia w głosie. Słychać na szczęście, że zmierza w dobrym kierunku.

Ostatnim koncertem był występ Black Bee. Wydaje mi się, że to była gwiazda wieczoru. Koncert był najdłuższy, najgłośniejszy i dla mnie najlepszy. Nowe dziecko Kuby Winiarskiego, znanego z żywieckich bandów takich ja Metnoia czy Lee Monday udowodniło, że lata 60 i 70 w muzyce były złotym okresem rock'n'rolla. Taka właśnie jest muzyka Czarnej Pszczoły, brudno, z polotem i do przodu. A, że Kubie udało się złożyć bardzo fajny skład dobrych muzyków to i muzyka leci jak z rękawa. Na wokalu obsadzony został Ramzes, czyli Rafał Matuszewski. Śpiewał on wcześniej w grupie Dżouk z Węgierskiej Górki. Tak naprawdę jednak tutaj pokazał co naprawdę potrafi. Obdarzony świetną barwą głosu chłopak na scenie czuje się jak ryba w wodzie. Skacze, śmieje się, bawi i doskonale daje sobie radę. Basistą został Marcin Czewiński, ex basista Metanoi. Na scenie nie jest może specjalnie ruchliwy, za to jego gra potrafi rozsadzić głowę. Pulsujące, natarczywe i nadające tempa partie basowe w jego wykonaniu brzmią niesamowicie. Za bębnami zasiadł Dominik Cendrzak. Właściwie to nie wiem gdzie grał wcześniej, ale widać, że pałki perkusyjne to przedłużenie jego rąk. Gra naturalnie, z polotem i energią. Potrafi zasadzić konkretne uderzenie, potrafi też stonować. Przy okazji przez cały koncert uśmiechnięty. Na końcu gitarzysta czyli Kuba. Gra rewelacyjnie, solówki mają ekspresję i są pomysłowe, riffy miażdżą. Zespół rewelacja, koncert to wisienka na torcie minionej niedzieli. Nie można zapomnieć też o dwóch postaciach, które pojawiły się na scenie podczas występu Black Bee. Pierwszym gościem był Olek Kopański. Kolega Kuby z Metanoi. Pojawił się w piosence „Jumping Jack Flash” Rolling Stones gdzie zagrał na gitarze. Kolejną osobą była Kasia, która zagrała na flecie w piosence „Rock'n'roll”. Nie wiem kim jest ta dziewczyna, ale akustyk zrobił ją w konia. Niestety jej partie tylko czasami przebijały się przez gitarowy łomot. Podsumowując.

Bardzo fajnie spędzony niedzielny wieczór. Bardzo fajnie, że w okolicy są ludzie, którzy grają rocka i wychodzą z tym do ludzi. Fajnie, że ludzie cały czas słuchają takiej muzyki. Rock'n'roll jest nieśmiertelny. Także na żywiecczyźnie.

Maciej Juraszek

P.s. Niestety nie mam ani jednej fotki czy zdjęcia z koncertu więc na deser pierwszy klip promujący singla Black Bee: "Black Beat"

 

Dodaj komentarz

Kod antyspamowy
Odśwież

Kronika Cięciny

 
als logo
 
Akcja Renowacja
  


Nasi partnerzy


 
Arkom logo
rysianka_team
Żywiec Zdrój logo
mcd electronics
Przedszkole AKUKU
mcd electronics
 
Pomoc dla Marcina Walusiaka
Pomoc dla Majki Galica

Facebook

 fb

 
 
Pomoc dla Majki Galica
Pomoc dla Michała Gluzy
 
Pomoc dla Grażyny
Pomoc dla Grażyny Witos-Fabian

Komentarze | Ostatnio dodane

Fotoforum | Ostatnio dodane zdjęcia