- Szczegóły
- Opublikowano: 20 marzec 2008
2.1 Czasy najdawniejsze
Badania archeologiczne dowodzą, że ślady człowieka na Żywiecczyźnie (nad dolinami rzek Białej i Soły) sięgają młodszej epoki kamiennej, czyli ok. 2500-1700 lat przed naszą erą.
W samym Żywcu pojawiają się one na początku epoki brązu. Z parowiekowymi przerwami, trwającymi do czasów średniowiecznych, we wczesnych okresach epoki żelaza, kilka wieków przed naszą erą żyła tu ludność przypuszczalnie prasłowiańska tzw. kultury łużyckiej.
W okresie powstania państwa polskiego, podobne grody na Żywiecczyźnie wznosiła ludność prapolska, co potwierdza, że człowiek żył tu już przed wiekami. Powyższe stwierdzenia archeologia opiera o wykopaliska i znaleziska w Żywcu i Sporyszu (kultura łużycka) oraz w Gilowicach, Ślemieniu, Sporyszu i Żabnicy (kultura prapolska). Archeologia nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa i być może dalsze badania przyniosą w przyszłości nowe odkrycia.
Właściwy napływ ludności osadniczej nastąpił dopiero w czasach, z których pochodzą już źródła pisane, co dotyczy ziemi krakowskiej i oświęcimskiej. Pewną rolę w osadnictwie Żywiecczyzny, aczkolwiek nieznaczną odegrali przybysze ze Śląska. Na podstawie zapisu dziesięciny Piotra Komorowskiego, zanotowanego w konsystorzu krakowskim pod rokiem 1447, okazuje się, że dno kotliny było już wtedy zasiedlone. Andrzej Komoniecki podaje w Dziejopisie Żywieckim, że w XV w. na terenie środkowego biegu Soły i ujścia Koszarawy istniało już 10 wsi: Cięcina, Lipowa, Pietrzykowice, Radziechowy, Sporysz, Stary Żywiec, Wieprz Mały, Wieprz Wielki, Zabłocie, Nowy Żywiec
Nie ulega wątpliwości, że dogodne położenie Cięciny, zachęcało przybyszów do wczesnego osiedlania się. Interesujący nas obszar dzielił się wówczas na dwie różniące się części: północną - już zasiedloną oraz bez porównania większą część południową z wielką puszczą, pokrytą wielkimi lasami iglasto - liściastymi - jeszcze niezasiedloną. Był to obszar wchodzący później w skład klucza dóbr folwarcznych Węgierska Górka. Dopiero z upływem czasu wzdłuż górnej Soły i jej dopływów zaczęły powstawać nowe osady ludzkie. Konfiguracja terenu, jego nawodnienie i klimat miały tu podstawowe znaczenie. Starsze osadnictwo opanowało głównie pobrzeża rzek, zwykle bezleśne, lub porosłe partiami lasu. Człowiek bowiem chętnie osiedlał się na terenach dostępnych, o urodzajnej glebie i dogodnym położeniu.
Badania K. Potkańskiego i K. i M. Dobrowolskich wskazują, że na obszarze Karpat Polskich, wcześniej zasiedlane były niziny przez osadnictwo rolnicze, a dopiero później górskie zbocza Beskidów przez osadnictwo pasterskie (wołoskie).
Procesowi zasiedlania towarzyszyła trzebież lasów i puszczy, odbywająca się pierwsze systemem żarowym, polegającym na wypalaniu lasów i zakładaniu na ich miejscu pól obsiewanych, łąk i pastwisk. Później stosowano wyrąb lasów, lub ich suszenie poprzez tzw. cerchlowanie polegające na okrajaniu pni drzew w przyziemnej ich części, na skutek, czego drzewa usychały i zostały wycinane.
Do czasów powstania gospodarki folwarcznej na Żywiecczyźnie, wypalanie lasów stanowiło podstawę rolnictwa górskiego. W początkowej fazie osiedleńcy, po wyjałowieniu wylesionej gleby, zmieniali miejsca pobytu, przenosząc się na nowe tereny. Wraz ze zwiększającą się gęstością zaludnienia i jednoczesnym zmniejszaniu się powierzchni wolnych obszarów spowodowało, że osiedleńcy zostali zmuszeni do rozpoczęcia stałej gospodarki rolnej.
2.2 Pierwsze wzmianki
Historia pierwszych wieków istnienia Cięciny pełna jest niedomówień, a nieliczne źródła z tego okresu nie są w stanie jej odtworzyć. Nie mniej jednak obok Gilowic, Lipowej i Radziechów należy ona do najstarszych wsi na Żywiecczyźnie. Nie znamy dokładnie daty jej założenia, ale nieliczne dokumenty mówią, że jako wieś istniała już na początku wieku XIV. Wówczas należała Cięcina do książąt oświęcimsko- zatorskich z rodu Piastów. W latach 1325 - 1358 pojawia się w spisach świętopietrza Eclesia De Czencina (Czaczyna), co może świadczyć o istnieniu w tej miejscowości kościoła parafialnego. Różna pisownia nazwy Cięcina: Czencina, Czaczyna może wynikać z nieznajomości języka polskiego osób prowadzących zapisy w księgach świętopietrza, stąd wyraźne przekręcenia jej brzmienia.
Jan Długosz w swym Liber beneficiorum dioecesis Cracoviensis, pisanym w latach 1470- 1480 opisie beneficjów kościoła w Małopolsce, przytacza m. in. Żywiec, któremu podlegał jako filia dawny kościół macierzysty w Starym Żywcu, a w połowie XIV w. Parafie Cięcina i Lipowa, o czym wspomina też wybitny badacz kultury sakralnej J. Gadomski w książce pt. Malarstwo tablicowe Małopolske 1460- 1500.
2.3 Okres średniowiecza
W aktach kościelnych znajdujących się w Krakowie, zachowały się wzmianki, z których wynika, że w okresie największego nasilenia wojen husyckich w Czechach i na Śląsku (1425- 1431) Żywiec został opanowany na pewien czas przez oddziały husyckie. Husyci zajęli kościół św. Krzyża na Rudze, a następnie kościół w Radziechowach. Być może wtargnęli też do Cięciny i spalili kościół, tak jak uczynili to w Łękawicy.
W połowie XV w. związek polityczny Żywca z księstwem oświęcimskim był zupełnie luźny, gdyż Żywiecczyznę opanowali rycerze - rabusie Skrzynścy herbu Łabędź i grabili ją przy bezradności księcia Jana III. Ponieważ napadali również na pogranicze ziemi krakowskiej, Kazimierz Jagiellończyk skierował przeciwko nim dwie wyprawy wojskowe, które zajęły Żywiec na własność króla, toteż nie był on już wymieniony w akcie sprzedaży księstwa oświęcimskiego, w którym wyliczono wszystkie miejscowości.
W 1467 roku Kazimierz Jagiellończyk przekazał Żywiecczyznę oddanemu sobie Piotrowi Komorowskiemu, herbu Korczak na własność dziedziczną, aby strzegł to pogranicze, wstrząsane dotąd niepokojami.
Komorowscy, aby powiększyć dochody, zaczęli wzorem innych magnatów zakładać w swych dobrach duże gospodarstwa rolne, zwane folwarkami pańszczyźnianymi. Jeden z tych folwarków założony przez Mikołaja Komorowskiego objął Cięcinę z jej przysiółkiem - Węgierską Górką.
Do założenia folwarku na tym terenie skłoniły Komorowskiego duże i co ważne równinne połacie urodzajnej ziemi, na której już wcześniej gospodarowało kilku chłopów, którzy w wieloletnim trudzie przygotowali tę ziemię pod uprawę. Z dużym prawdopodobieństwem możemy stwierdzić, że Mikołaja nie było już wtedy stać na założenie folwarku na tzw. surowym korzeniu, co wymagało odpowiedniego przygotowania ziemi (karczowanie lasów, lub ich wypalanie). Postanowił wówczas przeprowadzić tzw. wyrugowanie chłopów i skierowanie ich na tereny o gorszych glebach: Cięcina Górna i Dolna, Potok, rejon Zielonej, oraz u podnóża Glinnego, bądź za rzeką Żabnicą w Ciścu. Późniejsze mapy kastralne wymienionych miejscowości wykazują liczne, zwarte skupiska zabudowań chłopskich na obrzeżach folwarku (place Juraszów i Dziedziców na Zielonej oraz Dziedziców w Ciścu), co potwierdza powyższą tezę. Miejscowi chłopi buntowali się przeciw panom i ucisku feudalnemu, o czym świadczy wzmianka w Dziejopisie Żywieckim, że przy karczmie w Cięcinie jeden z chłopów zabił urzędnika folwarcznego z Węgierskiej Górki za to, że znęcał się nad chłopami.
Wszelkie zabiegi M. Komorowskiego, zmierzające do poprawy własnej sytuacji finansowej zakończyły się niepowodzeniem, doprowadzając dobra żywieckie do ruiny.
W roku 1624 przekazał Komorowski jako zastaw dobra żywiecka królowej Konstancji żonie Zygmunta III Wazy. Otrzymał wówczas sumę 600 tys. złotych na spłatę swych długów.
Konstancja słynęła z wielkiej pobożności i dlatego ogromne sumy przeznaczała na rozbudowę różnych kościołów. Fara radziechowska, do której przynależała ze swoim kościołem Cięcina otrzymała dodatkowo wikariusza, do obsługi wiernych kościółka w Cięcinie, bowiem jeden nie mógł sobie poradzić z posługą na tak obszernym terenie. W 1666 roku kościół św. Katarzyny w Cięcinie otrzymał dzwonnicę.
2.4 Potop szwedzki
Rok 1655 w historii Polski zapisał się tragicznymi wydarzeniami. Oprócz toczących się wojen z Moskalami na Litwie i Kozakami na Ukrainie doszła wojna szwedzka. 3 armie szwedzkie w ciągu 3 miesięcy dotarły na południe Polski, nie trafiając po drodze na większy opór. Wyjątkiem była twierdza jasnogórska, która oparła się ogromnej przewadze militarnej Szwedów. W dniu 10 października, uchodzący przed potopem król Jan Kazimierz schronił się w Żywcu. W czasie kilkudniowego pobytu na zamku wziął udział w naradach poświęconych organizowaniu zbrojnego oporu górali żywieckich przeciw Szwedom. W obradach brali udział: Mikołaj Wieczorek burmistrz Żywca, Jan Torysiński administrator dóbr łodygowickich, Marcin Piegłowski, Jan Karwacki podstarości czorsztyński oraz ksiądz Stanisław Kaszkowic (wielki dobrodziej cięciński). Wynikiem obrad było posłanie królewskie skierowane do chłopów. Opuszczony przez większość szlachty i senatorów król zwraca się do górali żywieckich, aby chwycili za broń i wystąpili przeciw Szwedom. Prosty w słowach uniwersał dotarł do poddanych z Państwa Żywieckiego.
Wszem i wobec, każdemu z osobna, komu o tym wiedzieć należy, osobliwie jednak pracowitym poddanym naszym majętności naszej żywieckiej, wiernie nam miłych, łaskę naszą królewską. Wierni nam mili!
Iż nieprzyjaciel zewsząd gwałtownie na państwa nasze następuje, a wojska nasze na troje będąc przeciwko trojakiemu nieprzyjacielowi, Moskwie, Kozakom i Szwedom, rozdzielone, siłom jego i potędze wystarczyć nie mogą, przyszło nam wierność waszą zwołać, to po nich koniecznie mieć chcąc, abyście się w rusznice, kosy, siekiery, cepy i inne wszelakie oręża, na jakie się, kto zdobyć będzie mógł, jako najporządniej przysposobiwszy, do urodzonego Jana Karwackiego, oficera naszego kupili i z nim zasieki porobiwszy, przeprawy i pasy popsowawszy nieprzyjaciela gromili i znosili. A my w nagrodę tego wierności wasze od wszystkich czynszów zamkowych od lat trzech uwalniamy, podatki jednak przez Rzeczpospolitą uchwalone w całości zachowujemy.
Mając jeszcze w pamięci królową Konstancję, która wiele dobrego zrobiła dla swoich poddanych nie opuścili chłopi w potrzebie jej syna, swego umiłowanego króla i dziedzica. Dobrze zorganizowani przez ks. Stanisława Kaszkowica prowadzili podjazdową wojnę ze Szwedami. Liczne zwycięskie potyczki potęgowały zapał chłopów do dalszej walki.
Początkiem stycznia 1656 roku podnieceni pierwszymi zwycięstwami, żądni wojennych przygód, a nawet zdobyczy, ruszyli górale w kierunku Częstochowy. Tak pisze Stanisław Szczotka w książce pt. Udział chłopów w walce z potopem szwedzkim- Górale żywieccy zdążali z odsieczą Jasnej Górze nie wiedząc, że Müller już spod jej murów odstąpił. Pierwsza partia liczyła ok. 2000 ludzi, pod Mstowem rozbiła oddział złożony z 200 Szwedów, a pod Działoszynem wybiła 70 rajtarów. Drugi oddział górali, który 5 stycznia 1656 r. Połączył się z poprzednim dowodzonym przez Żegockiego, składał się z 3000 chłopów i mieszczan żywieckich. Za nimi podążał starosta żywiecki Jan Karol Czartoryski z mnóstwem ludzi, między którymi rej wodził ks. Kaszkowic.
W tym pospolitym ruszeniu udział brali również chłopi z Cięciny, o których mówią stare przekazy ludności. Górale żywieccy nie zastając Szwedów w Częstochowie zaatakowali jeszcze kilka pozycji wroga zadając mu duże straty. Musieli jednak wracać w góry, aby bronić przed Szwedami swych osad. Szwedzi, nie spodziewając się takiego obrotu sprawy, postanowili się srogo zemścić na zuchwałych góralach, którzy swą odwagą zachęcili do walki ze wspólnym wrogiem ludność z innych rejonów wiejskich południowej Polski.
Zmobilizowani Szwedzi pod wodzą generała Wrzesowicza zaciekłego wroga króla Jana Kazimierza, w sile 800 rajtarów i 200 dragonów ruszyli w kierunku Żywca. Jeżeli chodzi o Żywiecczyznę, to do głównego starcia doszło na Horolnej (Radziechowskie Wzgórze). Do starcia przygotowało się tam chłopstwo żywieckie i orawskie. Doszło do krwawej bitwy, po której górale wycofali się w bezpieczne góry i lasy, pozostawiając na pobojowisku wielką ilość zabitych i rannych. Duże straty musieli ponieść również Szwedzi ponieważ wkrótce wycofali się, obawiając się kolejnych ataków. Ten ostatni epizod Szwedów z chłopstwem, był jednym z ostatnich na południu Polski, po którym zaczęli się wycofywać pozostawiając po sobie ogrom zniszczeń.
Za udział w walce z potopem szwedzkim wielu górali zostało przez króla nagrodzonych. Z dawien dawna przekazywana następnym pokoleniom jest wieść, że niejaki Brandys za odwagę i waleczność otrzymał od króla górę położoną między Cięciną i Żabnicą, zwaną przez miejscowych Brandysi Groń ( Piramida lub Grapa). O Groń ten przeszło trzydzieści lat trwały spory między mieszkańcami Cięciny i Żabnicy. Proces wygrali Cięcinianie, gdyż sąd w Krakowie oparł się o bardzo dawne księgi hipoteczne, w których grunta Piramidy zostały nadane mieszkańcom Cięciny.
2.5 Cięcina w XVIII i XIX wieku
Po śmierci właściciela Żywiecczyzny Jana Kazimierza w roku 1668 nabył ją Jan Wielopolski.
Włości żywiecki Wielopolskich składały się w 1712 roku z miasta Żywiec i 45 wsi, objętych sześcioma kluczami folwarcznymi, z których klucz „Węgierska Górka" należał do największych pod względem powierzchni. W jego skład wchodziło 12 wsi tj. Cięcina, Cisiec, Milówka, Sól, Rajcza, Ujsoły, Rycerka, Nieledwia, Kamesznica, Węgierska Górka, Szare, Żabnica. Specjalizowały się one w produkcji rolno - hodowlanej. Cięcina była wsią powoźną tzn., że chłopi osiedli w niej byli zmuszeni do odrabiania pańszczyzny.
W I połowie XVIII wieku mieszkało w Cięcinie: osiemnastu pół - rolników z rodzinami, w tym sołtys B. Sitarz, młynarz T. Pieczarka, trzech zarębników, ośmiu zagrodników, dziesięciu chałupników i szesnastu komorników. Hulaszczy tryb życia hrabiów Wielopolskich doprowadził do stopniowego upadku potężnej niegdyś fortuny.
Pierwszym cudzoziemcem, który wykorzystał nadarzającą się okazję i rozpoczął skupywanie majątków żywieckich był książę Albrecht Sasko - Cieszyński, syn Augusta III Sasa.
Adam Wielopolski chcąc ratować topniejącą fortunę, postanowił wybudować na gruntach folwarku „Węgierska Górka" hutę żelaza, czego nie udało mu się dokończyć. Resztki jego fortuny nabył Karol Ludwik Habsburg i w 1844 r. dokończył budowę huty.
Wybudowanie huty w Węgierskiej Górce korzystnie wpłynęło na rozwój gospodarczy Cięciny - wielu jej mieszkańców znalazło w niej zatrudnienie.
2.6 Zabór austriacki
Żywiecczyzna, podobnie jak i cała Galicja należała do najbardziej zaniedbanych gospodarczo terenów Austro-Węgier. Mimo uwłaszczenia chłopów sytuacja ekonomiczna wsi była ciężka. Ograniczenie eksploatacji lasu przez chłopów spowodowało upadek ważnej gałęzi gospodarki mianowicie hodowli owiec. Wzrastało więc zadłużenie chłopów. Wolno rozwijający się przemysł zatrudniał niewielką ilość robotników.
W pierwszej połowie XIX wieku zaznaczyły się na Żywiecczyźnie ostre tendencje germanizacyjne. Wprowadzano język niemiecki do szkół i urzędów.
Społeczeństwo polskie od lat walczące o polityczną i kulturalną autonomię, stopniowo uzyskiwało ją w latach 1867-1873. Było to również możliwe dzięki osłabieniu Austrii klęskami wojennymi. Galicja zażądała odrębności narodowej i położeniu kresu germanizacji ludności. Od 1861 r. ludność wiejska walkę o swoje prawa toczyła na forum Sejmu Krajowego we Lwowie, o co usilnie zabiegał mieszkaniec Węgierskiej Górki poseł Józef Wolny.
Po przyznaniu w roku 1867 swobód autonomicznych dla ludów wchodzących w skład monarchii austriackiej osłabł ucisk narodowościowy na terenie zaboru austriackiego. Wtedy też zaczęła ożywiać się kultura i oświata. Powstaje szereg towarzystw społeczno-kulturalnych m.in. Towarzystwo Gimnastyczne Sokół, które założone zostało we Lwowie 1867 r. Oparte było ono na wzorach Sokoła praskiego. Nieopodal Cięciny, w miejscowości Węgierska Górka także założono T.G. Sokół, inicjatorami byli N. Szapajdel i N. Tyrkalski. Wiosną, przy wydatnej pomocy L. Szrettera, utworzyli oni 30 osobowe koło zrzeszające młodzież także z Cięciny byli to m.in. dwaj bracia Franciszek Jurasz i Józef Jurasz (Franciszek zginął w obozie hitlerowskim za działalność antyhitlerowską). Hasło ideowe to W zdrowym ciele zdrowa dusza. W latach 1893-1918 Towarzystwo oddało duże zasługi w krzewieniu kultury fizycznej i szerzeniu ducha patriotycznego. Działalność ta miała tym większe znaczenie, że odbywała się w warunkach niewoli narodowej. Sokół był pierwszą i jedyną w tym okresie organizacją, która podjęła działalność w upowszechnianiu różnych form ćwiczeń fizycznych. Członkowie Towarzystwa Gimnastycznego byli inicjatorami powstania Towarzystwa Szkoły Ludowej. Koło działało nieprzerwanie aż do wybuchu II wojny światowej.
2.7 Cięcina u progu XX wieku
Katolickie Stowarzyszenie „Przyjaźń". Utworzone zostało w 1904 r. przez księdza Teofila Pepesha, wikariusza parafii cięcińskiej, pełnił on także funkcję prezesa stowarzyszenia. Celem stowarzyszenia, które skupiało ponad 70 mężczyzn, w większości pracowników huty i destylarni drewna, było szerzenie oświaty wśród robotników i rolników.
Do najaktywniejszych członków należeli: Józef Boszczyk, Cyprian Brandys, Paweł Fijak, Roman Kłusak, Norbert Linda, Tomasz Szczotka, Franciszek Wojciuch.
Stowarzyszenie z powodu braku własnego lokalu, zebrania członków organizowało w tzw. organistówce, lub w mieszkaniach T. Szczotki i J. Boszczyka. Dzięki ofiarności działaczy oraz członków ufundowano sztandar, uroczyście poświęcony 8 grudnia 1904 r. Po rozwiązaniu orkiestry hutniczej, Przyjaźń zakupiła instrumenty muzyczne i utworzyła własną orkiestrę.
Odczuwalny brak własnego pomieszczenia zrodził pomysł wybudowania własnego domu. W 1910 r. zakupiono parcelę, 15 sierpnia tego samego roku poświęcono kamień węgielny pod budowę, a 25 listopada 1911 r. obiekt był gotowy. Znaczną część kosztów budowy spłacano wekslami, w większości podpisywanymi przez członka zarządu P. Fijaka. Zarząd Przyjaźni miał, bowiem nadzieję, że kierownictwo odlewni pokryje część kosztów budowy, o co usilnie, ale bezskutecznie zabiegał P. Fijak. Ostatecznie budynek zdołano wykończyć, ale zabrakło pieniędzy na opłacenie budowniczego inż. Romana Błasiaka. Niewypłacalność doprowadziła do bankructwa, w wyniku czego budynek miał być poddany licytacji za 25.000 k., a chęć nabycia go wyraził rzeźnik Rudolf Englert. Stowarzyszenie rozpadło się, a ciężar zaciągniętych pożyczek spadł na barki członków komitetu budowy, którzy podpisywali weksle. Groziła im utrata majątków własnych i tylko dzięki gwałtownemu spadkowi austriackiej waluty, zdołali uchronić się przed całkowitą ruiną materialną. Ostatecznie do licytacji nie doszło dzięki inicjatywie kierownika szkoły w Cięcinie B. Kowickiego, który zaapelował do mieszkańców o dobrowolne datki, za które to wykupiono owe nieszczęsne weksle.
Koło TSL w Cięcinie. Założone zostało w 1928 r. przez Piotra Wolnego, któremu powierzono funkcję prezesa. W 1930 r. koło liczyło około 34 członków, dysponowało ruchomą biblioteką ze 110 tomami oraz prowadziło czytelnię prenumerującą 5 czasopism.
W czytelni prowadzono też wykłady i pogadanki, urządzano rozgrywki szachowe, odbywały się spotkania towarzyskie np. z okazji świąt Bożego Narodzenia czy Wielkiej Nocy.
W 1936 roku koło liczyło 89 członków, posiadało już własną bibliotekę z 612 tomami, ze stałym gronem czytelników w liczbie 51 osób. Do dyspozycji korzystających z czytelni był lampowy odbiornik radiowy, 11 pism periodycznych i komplety gier. Odbywały się tutaj też odczyty o różnorodnej tematyce, a liczna frekwencja słuchaczy, zrozumiały język prelegentów, możliwość czynnego udziału w dyskusji - świadczyły o oświatowych zaletach tego zwyczaju. Dla 45 słuchaczy obojga płci w wieku od 17 do 45 lat uruchomiono Niedzielny Uniwersytet Wiejski. Koło posiadało sekcję rolniczą prowadzoną poprzez doświadczonego rolnika i ogrodnika Błażeja Żurka. Sekcja prowadziła szkolenia z zakresu: racjonalnej gospodarki rolnej, sadownictwa, warzywnictwa, hodowli drobiu, pszczelarstwa, ochrony drzew i roślin przed szkodnikami i inne. TSL było także organizatorem dożynek,
a pozostałe imprezy urządzało wspólnie z kołem z Węgierskiej Górki. Początkowo siedzibą koła było mieszkanie Piotra Wolnego, a później uzyskało świetlicę na poddaszu tzw. organistówki.
Kółko Rolnicze. Inicjatorem utworzenia Kółka Rolniczego w Cięcinie był Błażej Kowicki. To on przeforsował przeznaczenie niedoszłej siedziby Przyjaźni na własność założonego koła. W jednym z pomieszczeń otwarto sklep z artykułami pierwszej potrzeby, a w sali widowiskowej urządzano przedstawienia, wieczornice, zebrania mieszkańców, prowadzono szkolenia z zakresu racjonalnej uprawy roli, hodowli i sadownictwa.
Przed I wojną światową w budynku zagospodarowanym przez K.R. funkcjonowała Kasa Stefczyka, a w okresie międzywojennym władze gminy. Po II wojnie światowej siedzibę miała tam Gminna Rada Narodowa w Cięcinie.
Teatr Amatorski. Celem pielęgnowania mowy ojczystej i pobudzania życia kulturalno -towarzyskiego wśród młodzieży, w 1919 r. utworzono kółko teatralne pod kierownictwem Adama Korczewskiego. Pierwszym reżyserem została Emilia Tyrkalska, a pomagali jej Eugeniusz Cichoń i Józef Winsz. Przedstawienia odbywały się w dwóch salach: w siedzibie Kółka Rolniczego i w restauracji hutniczej w Węgierskiej Górce. Wystawiano takie widowiska jak np. Polska już wolna, Stary wódz, Skazani, Legioniści czy Pan Glajcarek idzie w kumy. Wstęp był płatny, jednak ceny nie były wygórowane, dzięki czemu każde widowisko odbywało się przy pełnej sali. Część zysków przeznaczano na szycie kostiumów oraz wykonanie rekwizytów, resztę zaś wpłacano do wspólnej kasy. Kółko teatralne urządzało także cieszące się dużym powodzeniem okolicznościowe wieczornice, upamiętniające Powstanie Styczniowe, uchwalenie Konstytucji 3 Maja czy osobę Tadeusza Kościuszki
2.8 I wojna światowa
Wielu mieszkańców Żywiecczyzny długie lata służyło w armii austriackiej. Zmuszani byli do udziału w wojnach, prowadzonych w interesie zaborcy, niejednokrotnie sięgającego bez ograniczeń po polskie mięso armatnie. Czas służby wojskowej był nieograniczony i w miarę potrzeby do armii wcielano chłopów, robotników i mieszczan w wieku od 17 do 40 lat.
6 sierpnia 1914 r. wyruszyło 127 mężczyzn do legionów J. Piłsudskiego. Byli to także mieszkańcy z rejonów Cięciny m.in. Skrzypek Jan, Skrzypek Michał, Dyrlaga Wawrzyniec, Stopka Michał, Biegun Michał i inni. Powołani zostali pożegnani przez rodziny, marszałka rady powiatowej Wiktora Idzińskiego oraz ks. Smołkę.
W grudniu tego samego roku uformował się kolejny oddział z Żywiecczyzny, liczący ponad 400 osób. Żegnani przez przedstawicieli miast, rodziny, arcyksięcia Karola Stefana Habsburga z małżonką i dworską służbę odjechali specjalnym pociągiem do miejsca koncentracji. Legioniści przemierzyli później bohaterski szlak Brygady Karpackiej, obficie zaznaczając go swoją krwią.
Późną jesienią 1917 r. w Żywcu odbył się wielki wiec, na którym Wiktor Idziński wypowiedział m. in. takie oto słowa: zgniła Austria rozlatuje się. Po wiecu uczestnicy zrywali austriackie orły, umieszczone na urzędach i sklepach, a posterunek żandarmerii obrzucili kamieniami. W owym wiecu uczestniczyła także grupa młodych mieszkańców Cięciny. Po powrocie z Żywca zerwali oni austriackie godło, wiszące na gospodzie hutniczej i wrzucili je do kanału. To samo uczynili z orłami znad sklepów Gałuszki, Eisenberga, Manheimera
i innych. Najstarszy członek grupy Józef Suchanek z Cięciny został aresztowany. Wkrótce zakończyła się wojna, a Polska odzyskała niepodległość. Należy tutaj jeszcze wspomnieć, iż z grona poległych z terenów wsi Cięcina, życie swoje ofiarował ojczyźnie także maszynista z huty w Węgierskiej Górce Wojciech Pawlus.
Po I wojnie światowej Cięcina stanowiła gminę zbiorczą, do której należały: Żabnica, Brzuśnik, Juszczyna, Bystra, Wieprz i Węgierska Górka, która stanowiła integralną część Cięciny.
Do 1918 r. w Cięcinie znajdował się posterunek żandarmerii. Po odzyskaniu państwowości od 1919 r. zainstalowano tutaj posterunek Policji Państwowej. Dysponował on aresztem gminnym, mieszczącym się obok kościoła św. Katarzyny. W latach późniejszych siedzibę policji przeniesiono do Węgierskiej Górki.
2.9 Okres przed wybuchem II wojny światowej
Zagrożenia od strony Słowacji władze wojskowe początkowo nie brały pod uwagę, traktując południowego sąsiada jako niezawisłe państwo, niemogące stanowić bazy wypadowej na Polskę. Ponadto grzbiet Karpat miał stanowić naturalną przeszkodę dla ewentualnego ataku z tego kierunku. Sens strategiczny obrony Kotliny Żywieckiej, najkrótszej drogi prowadzącej ze Słowacji przez Czadcę, Węgierską Górkę, Żywiec do Bielska i Białej sprowadzał się w zasadzie do zabezpieczenia skrzydła i tyłów zachodniego frontu. W tym celu 23 marca 1939 r. została utworzona Armia Kraków pod dowództwem gen. bryg. Antoniego Szylinga w składzie siedmiu dywizji piechoty, brygady kawalerii, brygady zmotoryzowanej, brygady górskiej i załóg fortecznych. Aneksja Czechosłowacji dokonana w dniach 15-24 marca 1939, stwarzała realne zagrożenie dla tego związku taktycznego. W planach Sztabu Generalnego przewidziano, zatem budowę silnych fortyfikacji na linii: Węgierska Górka, Korbielów-Krzyżowa, a więc na osi przewidywanego natarcia. Rejon Węgierskiej Górki leżał w zasięgu działania Armii Kraków, został on wybrany jako najdogodniejszy skrawek do obrony strefy pogranicza.
Ze względu na szczupłą obsadę, skrzydła beskidzko-podtatrzańskiego i jego ukształtowanie terenowe, jako środki naszego przeciwdziałania postanowiono położyć nacisk na fortyfikację i zniszczenia. W tym celu należało wykorzystać odcinki górskie do zamknięcia przejść dla ruchu nieprzyjaciela; zastosować zniszczenia komunikacyjne; wzmocnić obronę fortyfikacjami.
W planie była fortyfikacja całego odcinka karpackiego wzdłuż granicy słowackiej, już w kwietniu pracowała w terenie specjalna komisja Sztabu Głównego pod kierunkiem płk dypl. Tadeusza Zieleniewskiego, której celem było rozplanowanie fortyfikacji stałych na tym terenie. 24 czerwca zapadła decyzja budowy fortyfikacji w rejonie Węgierskiej Górki i Korbielowa.
Dzięki przyznaniu dodatkowych kredytów dla armii rozpoczęto intensywne prace przy budowie fortyfikacji na linii Węgierska Górka-Żabnica. W pierwszych dniach kwietnia 1939 r. do Żywca przybyła grupa wojsk inżynieryjno-saperskich pod dowództwem majora Śliwińskiego, która natychmiast rozpoczęła budowę fortów oraz innych umocnień obronnych. Linia obrony przewidywała budowę zapór przeciwczołgowych, okopów, zasiek z drutu kolczastego oraz ziemianek dla żołnierzy. Wiadomo, iż na terenie Cięciny na górze Brańków miała powstać fortyfikacja z siłą ognia skierowaną w kierunku południowym. Mieszkańcy Cięciny zaczęli zwozić kamienie i inne materiały pod fundamenty fortu, niestety brak czasu sprawił, iż zaniechano dalszej budowy. Pomimo intensywnych prac prowadzonych na trzy zmiany, wysiłku żołnierzy, dużej pomocy miejscowego społeczeństwa i władz administracyjnych program fortyfikacji i umocnień nie został w pełni wykonany. Żelbetonowe forty miały być wyposażone w działka przeciwpancerne, działo 75 mm oraz karabiny maszynowe. Na wierzchołku każdego fortu miała być umieszczona kopuła pancerna przeznaczona na ciężkie karabiny maszynowe.
Dziś można już zaryzykować stwierdzeniem, że zadanie było niewykonalne. W rejonie Węgierskiej Górki przewidziano budowę 16 schronów, lecz pomimo ofiarność wojska i mieszkańców pobliskich wsi zostały ukończone tylko 5. Brakowało przede wszystkim stalowych wieżyczek obrotowych, a wyloty luf dział i karabinów nie posiadały stalowych osłon bocznych. Nade wszystko brakowało wzajemnej łączności telefonicznej, urządzeń wentylacyjnych, oświetlenia i systemu zaopatrywania w wodę.
2.10 Walka z okupantem
W bezpośrednim sąsiedztwie fortów zajęły stanowiska bojowe dwie kompanie piechoty batalionu Berezwecz, a w rejonie Cięciny 151 bateria artylerii górskiej. Jednostki te oraz załoga fortu Waligóra, wykonując rozkazy dowódcy pułku w nocy z 2-3 września opuściły ze względów strategicznych rejon Węgierskiej Górki, pozostawiając naprzeciw VII Bawarskiej Dywizji Piechoty załogę dwóch fortów obronnych w ilości 37 żołnierzy.
Ostatni meldunek, jaki wówczas dotarł do dowódcy tych fortów kpt. Tadeusza Semika nie był optymistyczny. Płk. Jan Gaładyk, dowodzący na południowym skrzydle Armii Kraków I Brygadą Górską doniósł:... Cała dolina Orawy jest pełna setek czołgów, samochodów pancernych, transportowych, sunących na Jabłonkę, Spytkowice i Czarny Dunajec.
Odgłosy regularnej wojny słychać było przez 3 dni. Jako ostatni bastion, broniący dostępu do Kotliny Żywieckiej poddał się fort Wędrowiec, 3 września około godziny 17:00. Niemcy tak wspominają żołnierzy broniących Węgierskiej Górki: Dzielne zuchy, polskie elitarne oddziały (...) Dali wszystko z siebie. Podczas kampanii nie wiele spotkaliśmy podobnie dzielnych.
Straty osobowe po stronie niemieckiej są trudne do ustalenia, ponieważ nieprzyjaciel zabitych oraz rannych zabierał z pola walki i wywoził na zaplecze frontowe. Wiadomo natomiast, że na cmentarzu w Cięcinie pochowano 9 żołnierzy niemieckich i tyle samo polskich.
Ciała żołnierzy polskich spoczywały tam jednak krótko. Ich groby okoliczna ludność przyozdabiała kwiatami i paliła świece, co nie podobało się okupantom. Zwłoki polskich żołnierzy ekshumowano i przeniesiono je na cmentarz w Bielsku. Byli to: sierż. Stanisław Raczyński, Kaprale Antoni Michalski, N. Mika oraz strzelcy Jan Flis, Władysław Szczepański, Jan Kulpa, Wawrzyniec Szpak, Jan Tlałka, Wiktor Zieniewicz. Wśród mieszkańców Cięciny, o których wiadomo, że zginęli podczas pierwszych dni II wojny światowej są: Nieuważny Franciszek i Zając Kazimierz.
2.11. W czasach hitlerowskiej niewoli
Według pierwotnych zamysłów okupanta, Soła miała stanowić granicę pomiędzy Generalną Gubernią, a Śląskiem włączonym do III Rzeszy. Stąd na początku 1940 r. utrzymywane były posterunki graniczne na mostach na Sole w Węgierskiej Górce i Cięcinie, ale urzędy niemieckie jeszcze w lutym używały pieczątek, na których nie było jeszcze niemieckiej nazwy Górnego Śląska - Oberschlesien, co świadczy o tym, iż część powiatu żywieckiego uważana byłą za obszar należący do guberni. Dopiero na mocy późniejszego dekretu reszta Żywiecczyzny wcielona została do Górnego Śląska.
Swoje rządy okupant rozpoczął odezwą dowódcy okręgu Żywiec, wydaną 23 września 1939 r. Posiadała ona znamienną treść:
Polacy! - Wojska niemieckie nie weszły do waszej ojczyzny, aby się mścić za liczne Wasze krwawe czyny, które Wasi ziomkowie jako nie żołnierze na niemieckich bojownikach dopuścili się, lecz:
Aby wykazać, że żołnierze niemieccy nie są barbarzyńcami, za których ich Wasz rząd stale podawał i przez to wiele nieszczęść i nędzy wśród zbiegów spowodował, lecz przeciwnie,
Tu w Waszej ojczyźnie, pokój, zgodę, porządek i sprawiedliwość przywrócić!
Jestem gotów nieść pomoc wszędzie gdzie nędza i bieda panuje, o ile to będzie
w mojej mocy. Aby jednak pokój i zgody do Waszej ojczyzny wróciły, musi każdy z Was w tym dziele współdziałać. Każdy musi wszystkie zarządzenia moje i moich podwładnych, jako też wskazówek burmistrzów, według najlepszej wiedzy i sumienia słuchać.
Niech nikt z was nie waży się podejmować jakichkolwiek działalności z bronią w ręku, gdyż nie ścierpię, by, choć jedna kropla krwi niemieckiej na Waszej ojczyźnie przelana została.
My niemieccy żołnierze i Wy mieszkańcy tego kraju możemy się wspólnie wziąć do dzieła, aby życiu przywrócić prawidłowy bieg, abyście w szczęściu i pokoju rozpocząć mogli nowy okres życia.
W praktyce odezwa okazała się wprowadzeniem licznych bezwzględnych zakazów i nakazów obowiązujących Polaków. Nieprzestrzeganie okupacyjnych rygorów groziło surowymi konsekwencjami.
Zlikwidowano polskie gazety i biblioteki, zbiory zostały zniszczone, ograniczono nauczanie w szkołach, nie było wolno spotykać się ani zrzeszać w większych grupach. Polskie napisy i szyldy zmieniono na niemieckie, skonfiskowano odbiorniki radiowe, wprowadzono godzinę policyjną. Na części wagonów kolejowych pojawiły się napisy Nur für Deutsche (tylko dla Niemców).
Biologicznemu wyniszczeniu ludności polskiej służyły ostre restrykcje gospodarcze, w tym głównie ograniczenie przydziałów żywności i niezbędnych do życia artykułów, do połowy, a w niektórych przypadkach mniej, od ilości jaką otrzymywali Niemcy. Miesięczny przydział żywności dla pracującego Polaka wynosił 9 kg chleba, 25 dag margaryny, 90 dag mięsa i 30 dag cukru. Dla dzieci mniej. Artykuły odzieżowe również były reglamentowane. Karta (Kleiderkarte) dla osoby pracującej zawierała 60, tzw. punktów (kuponów), a dla Niemców 150 (rocznie). Upoważniało to pracującego Polaka do nabycia około 10 m kretonu lub flaneli, 1 koszulę albo sukienkę, bądź 3 m najniższej jakości materiału ubraniowego. Na indywidualne podania można było raz w roku uzyskać przydział (Betzugschein), upoważniający do zakupu 1 pary butów rocznie.
Na rolników nałożono obowiązek dostarczania kontyngentów żywnościowych. Od 1942 r. zabroniono posiadania żaren kamiennych do mielenia zboża, powszechnie stosowanych w gospodarstwach domowych, w tamtych czasach. Skonfiskowane młynki posłużyły jako materiał do naprawy dróg. Ubicie jednej sztuki trzody wymagało uzyskania z urzędu gminy specjalnego zezwolenia, przy czym właściciel na swoje potrzeby mógł pozostawić tyle mięsa ile wynikało z przeliczenia ilości wynikającej z przydziałów kartkowych. Cała resztę należało dostarczyć do miejsca skupu. Rolników traktowano jak osoby pracujące. Chorzy, jako że nie pracowali nie dostawali przydziałów.
Czas pracy wydłużono do 12 godzin dziennie. Dzieci po ukończeniu 7 klasy, mające niespełna 14 lat, zmuszone były do zatrudniania się w pobliskich zakładach pracy, bądź na roli u niemieckich osadników. W ten sposób chroniono się przed masowymi wywozami na przymusowe roboty na teren III Rzeszy.
Od samego początku Niemcy przystąpili do eliminacji członków polskiej emigracji. Aresztowano ludzi, którzy wyróżniali się w miejscowym społeczeństwie aktywnością polityczną, społeczną, kulturalną. Jednak nie wszystkich zdołali aresztować. Znacznej części udało się uniknąć tego losu. Zaistniał jednak problem ukrycia się, wyemigrowania z miejsca zamieszkania, znalezienia schronienia i środków utrzymania. Ucieczka i cała podróż była bardzo niebezpieczna, złapanym groziła śmierć na miejscu lub wywóz do obozu koncentracyjnego. Niemcy wszelakimi sposobami starali się temu przeszkodzić. Wywierali naciski na rządy sprzymierzonych państw: Węgier, Słowacji, Rumuni, aby internowali i wydawali Polaków. Dużą gorliwość w tym procederze wykazywali Słowacy, natomiast Węgrzy odnosili się do Polaków z sympatią. Pomimo tylu niebezpieczeństw szlaki emigracji wiodły przez Słowację do punktów etapowych na Węgrzech i dalej przez Jugosławię, Włochy lub Turcję do Francji. Bezpośrednie sąsiedztwo z granicą słowacką stanowiło nasz region jako teren ważnych dróg i etapów emigracyjnych. Tędy prowadziły ścieżki uciekinierów. Organizujący się ruch oporu podjął zadania ułatwienia wydostania się z kraju ludziom zagrożonym i wyrażającym chęć wyjazdu. Jednym ze szlaków przerzutowych była kolej. Jednak nie wszyscy mogli korzystać z „wygodnej" podróży koleją. Zdrowi, sprawni fizycznie udawali się piechotą. Szlaki prowadziły różnymi ścieżkami przez góry, lasy, bocznymi drogami do granicy, przez granicę i dalej przez Słowację do Węgier. Samo przekroczenie granicy nie było zbyt trudne ani też ryzykowne. Zorganizowano sieć łączników - punkty etapowe, kwatery na obszarze całego powiatu, a także na Słowacji. Uciekinierów należało zaopatrzyć w żywność, cywilne ubranie, podobne do noszonych w danym rejonie. Punktami etapowymi, a także kwaterami noclegowymi były domy członków organizacji terenowych, a także zaufanych i oddanych sprawie patriotów, rozsianych po całym terenie powiatu. Pośród niektórych nazwisk zapamiętanych przez emigrantów i kurierów można odnaleźć nazwisko Biegun z Cięciny. To prawda, że ludność z przysiółka Bieguny w Cięcinie, wykazywała się ogromnym patriotyzmem pomagając zarówno poprzez danie noclegu jak i wyżywienie emigrantów i kurierów, pomagano również partyzantom m.in. z oddziału Romanka poprzez wypiek chleba, troskę o odzież i przygotowywanie dla nich posiłków.
Kurier z Cięciny Franciszek Piela przekraczał granicę trzynastokrotnie, aresztowany przez Słowaków, do końca wojny przebywał w obozie. Spośród licznej grupy kurierów brawurą i odwagą wyróżnił się mieszkaniec Cięciny Jan Wojciuch, działacz harcerski. W 1939 r. żołnierz ochotnik Żywieckiego Batalionu Obrony Narodowej. Chcąc uniknąć wywozu do Niemiec uciekł do polskiego konsulatu w Budapeszcie z zamiarem przedostania się do Francji. Tam po przesłuchaniu i sprawdzeniu jego predyspozycji, znajomości języka słowackiego powierzono mu funkcje organizatorskie, a następnie kurierskie w obozie dla cywilnych uchodźców z Polski w miejscowości Bosoncs nad granicą słowacką. Był to jeden z ważnych punktów etapowych zarówno uciekinierów, jak i kurierów na szlaku Warszawa - Kraków - Budapeszt, którym do Polski szły instrukcje, rozkazy, ulotki, pieniądze. Wojciuch trasę tą pokonywał 29 razy. 21 czerwca 1941 r. został aresztowany przez Słowaków i przekazany władzom niemieckim, po bardzo ciężkim śledztwie osadzono go w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu, a następnie w Mathausen-Gusen (Niemcy). Udało mu się przeżyć wojnę i powrócić do Polski.
W następnych latach kierunek przerzutów przeniósł się na Generalną Gubernie, gdzie panowały łagodniejsze warunki bytowania Polaków, a także lepiej zorganizowane i mające większe możliwości działania organy Państwa Podziemnego. Głównym ośrodkiem stała się Sucha, która wówczas należała do powiatu żywieckiego. Przerzuty ludzi ściganych zostały podobnie zorganizowane jak przez granicę Słowacką. Przekraczanie tej granicy było łatwiejsze i mniej ryzykowne.
Wszystkie polskie szkoły powszechnego nauczania ograniczały się do umiejętności czytania i pisania, prostych działań arytmetycznych, wiedzy o przyrodzie i gimnastyki. Szkoła nie była obowiązkowa, a czas nauki wynosił 3-4 godzin dziennie. Brak podręczników narzucał uczenie się na pamięć, a nauczycieli zmuszano do realizowania wyznaczonych programów. Księżom zabroniono uczenia religii. Kierownikiem szkoły w Cięcinie był ukraiński Niemiec, prowadzący niewielkie gospodarstwo rolne, który starszą młodzież wykorzystywał do prac gospodarskich. Polscy nauczyciele, pomimo grożących im konsekwencji, przekraczali ramy narzuconego im programu, wplatając do nauki elementy patriotyczne, chroniąc uczniów przed szerzącym się zwątpieniem w odzyskanie wolności. Pomagały w tym uratowane książki z biblioteki szkolnej i koła TSL oraz z prywatnych zbiorów, które potajemnie krążyły wśród młodzieży. Nauczyciele cięcińscy Zofia Czerwenko i Genowefa Trampler, a z grona pracowników odlewni Stanisław Fitta, podjęli się trudu
i ryzyka tajnego nauczania, konspiracyjnie prowadzonego w zaufanych mieszkaniach. Wynagradzano ich w naturze np. masłem, serem, mlekiem itp. Uczniowie nie otrzymywali świadectw, liczyła się tylko zdobyta wiedza.
Po tragicznej wrześniowej klęsce w Węgierskiej Górce już w listopadzie 1939 r. powstał zalążek tajnej organizacji wolnościowej. Jej organizatorem był pracownik nadleśnictwa
inż. Bronisław Pawłowicz ps. Guga, kpt. rez. Wojska Polskiego, wokół skupiali się inni rezerwiści m.in. Michał Bednarz (plut.), Roman Talik (sierż.) i inni. Początkowym zadaniem konspiratorów było zebranie i zabezpieczenie broni i amunicji pozostawionej
po wrześniowych walkach.
W 1940 r. nastąpiły aresztowania działaczy Strzelca Wilhelma Korczowskiego i Józefa Lizaka.
Wiosną 1940 r. w związku ze świętem 3 Maja w Węgierskiej Górce i okolicach ukazały się afisze nawołujące do nie ulegania najeźdźcy i wzywające do walki z okupantem. Aresztowano kilku młodych mężczyzn podejrzanych o ich autorstwo, ale z braku dowodów zostali oni zwolnieni.
W październiku 1939 r. został aresztowany wójt Cięciny Jan Kittner, osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau, gdzie zginał 21 kwietnia 1940 r.
W 1940 r. aresztowany został organizator grupy konspiracyjnej a zarazem jej dowódca kpt. Bronisław Pawłowicz. Wyrok śmierci wykonano w Katowicach 2 lipca 1942 r.
We wrześniu 1942 r. został zastrzelony pochodzący z Chrzanowa partyzant Henryk Durlik.
Rok 1943 r. był najtragiczniejszy dla konspiratorów. 25 Stycznia w więzieniu w Katowicach rozstrzelany został zastępca kpt. Pawłowicza - Michał Bednarz, a 2 czerwca ten sam los spotkał Romana Talika. Tragiczne koleje losu konspirantów przypisuje się szpiclowi, który doniósł do władz niemieckich o ich działalności. Był nim Antoni Szczotka ps. Jałowiec, on to jeszcze wielokrotnie działał na rzecz Niemców, m.in. za jego przyczyną zginął mieszkaniec Cięciny Franciszek Gaweł, oskarżony przez Niemców za działalność w organizacji konspiracyjnej. Aresztowano także żonę F. Gawła - Anielę, dwie córki Stanisławę i Barbarę oraz syna Andrzeja. 3 Września w Żabnicy gestapowcy stracili poprzez powieszenie 11 osób. Na miejsce egzekucji spędzono ludność z pobliskich wsi. W owym dniu w Żabnicy, na szubienicy zginęli także mieszkańcy Cięciny byli to: Dziedzic Stefan, Chowaniec Franciszek, Kania Jan.
28 czerwca 1944 r. aresztowany został Franciszek Jurasz z Cięciny, przedwojenny działacz Sokoła, żołnierz kampanii wrześniowej, członek AK. Zamordowany w obozie koncentracyjnym w Schlesenburg (Niemcy) w kwietniu 1945 r.
6 listopada 1944 r. oddział partyzancki Romanka wykonał wyrok na gnębiącym mieszkańców Cięciny inspektorze rolnym. Tak oto wspomina tamto wydarzenie jeden
z uczestników akcji Kazimierz Wolny ps. Hart:
Dowódca kompanii biwakującej w tym czasie w rejonie Romanki wyznaczył na noc trzy drużyny zlecając im następujące zadania: pierwsza - zasadzka, druga - zlikwidować w Ciścu konfidenta, a trzecia ukarać inspektora rolnego w Cięcinie. Ja znalazłem się w trzeciej - znając ten teren byłem jednocześnie przewodnikiem. Inspektor z pochodzenia Niemiec czy też Ukrainiec, szczególnie gorliwie rekwirował bydło i trzodę dla Rzeszy, a kury, kaczki, gęsi, jaja dla siebie. Drużyna miała: odebrać inspektorowi żywność, zabrać broń, odzież i buty, zniszczyć samochód i wymierzyć odpowiednią ilość batów.
Akcja rozpoczęła się o godzinie 21-ej. Dowódca Jawor rozstawił posterunki w znacznej odległości wokół zabudowań inspektora. Chodziło o zabezpieczenie się przed ewentualnym atakiem Niemców. W pobliżu znajdował się most kolejowy pilnowany przez oddział wojskowy. Mnie wraz z dziewięcioma partyzantami, wśród których było trzech rosyjskich spadochroniarzy, powierzył główne zadanie, polegające na pojmaniu inspektora, rozbrojeniu i wykonaniu kary. Przydzielonych mi ludzi po dwóch rozstawiłem wśród zabudowań. Sam wraz z kolegą zająłem stanowisko obok garażu. Wywiad doniósł, że inspektor wyjechał i jak ma to w zwyczaju powróci późnym wieczorem. Oczekiwanie trwało krótko - może 15 minut. Od strony Bystrej zajechał samochód. Zatrzymał się przed bramą garażu. Wysiadł oczekiwany z niecierpliwością osobnik. Widzę go w świetle niezgaszonych reflektorów. Podchodzę bliżej - krzykiem Hände hoch, wzywam do podniesienia rąk. Tymczasem widzę odwrotną reakcję. Inspektor sięga do kieszeni. Jedyna reakcja, jaką w tej sytuacji można uczynić to pociągnięcie za spust. Krótka seria ze stena przeszywa piersi i kładzie Niemca trupem. W dalszym przebiegu akcji okazało się, że pistolet pozostał w samochodzie, a uczyniony odruch wbrew zamierzeniom pozbawił go życia. Wszyscy zamarli w oczekiwaniu czy odgłosy strzałów nie wywołają u Niemców alarmu, wszak posterunek na moście był w zasięgu strzału z automatu. Jednak cisza, noc była ciemna - listopad. Nagle na tle jaśniejszego nieba migają dwaj rowerzyści. Niemcy czy może Polacy? Podjeżdżają bliżej - mówią po niemiecku, na plecach mają przewieszone karabiny. Bez ostrzeżenia otwieramy ogień ze stenów, spadochroniarz z pepeszy. Niemcy padają i znowu cisza. Wybiegam na ulicę i stwierdzam - leży jeden trup i dwa rowery. Widocznie drugi miał szczęście o zbiegł cały lub lekko ranny. Zabieram nieboszczykowi karabin, ładownice z pasem i wracam na poprzednie miejsce. W tym momencie wybuchła strzelanina. Strzelają Niemcy z mostu i od strony drogi. Ostrzeliwują się nasi, właściwie to nie wiadomo, z której strony. Po dłuższej chwili ogień słabnie. Dowódca Jawor daje sygnał do odwrotu. Zbiórka na umówionym wcześniej miejscu. Brakuje trzech - dwóch Rosjan i jednego naszego człowieka o ps. Miglanc. Bez nich powróciliśmy do obozu. Niebawem dotarli ruscy spadochroniarze, którzy jak tylko rozpoczęła się strzelanina zbiegli. Natomiast Miglanc zginął od zabłąkanej kuli na podwórzu. Pochowano go na cmentarzu w Cięcinie. Pomimo, że pochodził z Żabnicy nikt z wezwanych przez Niemców do rozpoznania nie zdradził jego nazwiska. Po wojnie ciało ekshumowano na cmentarz w Żabnicy - był to Jan Golec lat 18.
Kazimierz Wolny po zakończeniu wojny i ujawnieniu się w październiku 1945 r., nękany był przez bezpiekę, co zmusiło go do ponownej konspiracji. Opuścił okolice Węgierskiej Górki i wyjechał do Poznania już pod zmienionym nazwiskiem jako Józef Jeleśniański, gdzie długie lata pracował. Ponownie ujawnił się po 43 latach. Zmarł w 1993 r., został pochowany pod swym konspiracyjnym nazwiskiem.
Od wiosny do jesieni 1944 r. w pogodne dni około godz. 10:00 nad okolicami Węgierskiej Górki przelatywały potężne formacje alianckich samolotów bombardujące, niemieckie cele strategiczne. Po wykonaniu zadania ok. godz. 15:00 wracały tą samą powietrzną trasą. W czasie jednego z kolejnych powrotów pojawił się nisko lecący bombowiec z uszkodzonymi silnikami. Skręcił gwałtownie w kierunku Żabnicy i Lipowskiej, gdzie część załogi wyskoczyła na spadochronach, a maszyna wylądowała awaryjnie w Jeleśni. Mimo obaw powiat żywiecki nie był celem bombardowań.
Podczas gdy już wiadomo było, iż wojna chyli się ku końcowi niemiecki oddział minerski Sprengkommando w nocy z 4 na 5 kwietnia 1945 r. wysadził ważniejsze obiekty i urządzenia odlewni w Węgierskiej Górce, a także most na Sole w Cięcinie. Około godziny 5:00 grupa minerów oraz ostatnie wycofujące się w pośpiechu jednostki opuściło ten teren, ok. godz. 9:00 6 kwietnia zaczęli wkraczać pierwsi żołnierze armii radzieckiej. Po pięciu latach, siedmiu miesiącach i pięciu dniach pochłaniając wiele ofiar - hitlerowska okupacja zakończyła się.
Tego samego dnia ludność Cięciny i Węgierskiej Górki przystąpiła do oczyszczania zatarasowanych dróg i budowy prowizorycznych mostów.
Mieszkańcy Cięciny i Węgierskiej Górki wybrali tymczasowe władze gminne z pierwszym wójtem Janem Pietrysko. Kilka miesięcy później stanowisko to przejął Władysław Żur. Sołtysem zaś wybrano Szczepana Kittnera. Pierwszym przewodniczącym Gminnej Rady Narodowej w Cięcinie został Więżlewicz, który powołał do życia posterunek MO, by zabezpieczyć porządek publiczny, gdyż w pierwszym roku po wojnie rozgrywały się na terenie Cięciny różne porachunki między ludźmi z okresu okupacji m.in. pobito kilku mieszkańców lub zabierano bydło.
Straty wojenne z rejonu Cięciny
Cywilne ofiary walk obronnych (2 - 3 wrzesień 1939 r.)
Nazwisko i imię |
Wiek |
Dziedzic Stefan Nieuważny Franciszek Zając Kazimierz |
18 63 63 |
Ofiary egzekucji (rozstrzelanie) w Rudniku k/Sułkowic 5 wrzesień 1939 r.
Nazwisko imię |
Wiek |
Dziedzic Jan Dyrlaga Franciszek Żur Mieczysław Waliczek Józef |
24 20 19 21 |
Ofiary egzekucji (powieszenie) w Żabnicy 3 września 1943 r.
Nazwisko i imię |
Wiek |
Dziedzic Stefan Chowaniec Franciszek Kania Jan |
31 33 53 |
Ofiary hitlerowskiego terroru oraz walk z okupantem
Nazwisko i imię |
Wiek |
Miejsce zgonu |
Data zgonu |
Okoliczności śmierci |
Biegun Franciszek Jurasz Franciszek Chowaniec Jan Szczotka Jan Kittner Jan Żurek Emil Drozd Jan Kania Stefan |
? 39 ? ? 41 ? 63 ? |
o.k. Mauthausen Schlesenburg Bielsko o.k. Mauthausen o.k. Dachau Cieszyn o.k. Oświęcim |
1943 04.1945 07.19943 1943 21.04.1940 ? 30.04.1945 11.1944 |
Zamordowany Zamordowany Zamordowany Zamordowany Zamordowany Zamordowany Rozstrzelany Zamordowany |
Ofiary ucieczek do PSZ na Zachodzie
Nazwisko i imię |
Wiek |
Data zgonu |
Okoliczności śmierci |
Pawlus Jan Pawlus Władysław Pachłódka Jan Skrzypek Jan |
? ? 23 ? |
? ? 25.05.1945 ? |
Zastrzelony na granicy węgierskiej Jak wyżej Zginął podczas ewakuacji obozu w Wassermünde Zastrzelony na granicy węgierskiej |
Polegli w kampanii wrześniowej oraz jako żołnierze armii sojuszniczych
Nazwisko i imię |
Wiek |
Miejsce zgonu |
Miejsce pochówku |
Adamczyk Józef Czerwonka Rudolf Gawliński Rudolf Feil Leon Kowalczyk Jan |
25 ? ? ? ? |
Radom ? ? ? Monte Cassino |
Radom ? ? ? Monte Cassino |
Ofiary hitlerowskiego ludobójstwa narodowości żydowskiej zamieszkałej w Cięcinie
Rodzina |
Liczba członków |
Liczba ofiar |
Ferber Wasserberger Mannheimer |
4 5 5 |
4
|
Ofiary antykomunistycznego ruchu oporu
Nazwisko i imię |
Wiek |
Miejsce zgonu |
Okoliczności śmierci |
ks. Walter Stanisław |
35 |
Wilkowice |
Zmarł w wyniku tortur zadanych przez UB |
2.12 Dzieje najnowsze
W 1945 r. gmina Cięcina liczyła 12 tysięcy mieszkańców. Pierwszą siedzibą gminy był budynek zwany gminniakiem, był to budynek stanowiący więzienie przed 1939 r., następnie zaczęto urzędować w budynku kółka rolniczego, ale z chwilą przystąpienia do jego remontu i rozbudowy, siedzibę gminy przeniesiono do budynku pożydowskiego u Ferberki. Tutaj urzędowano do 1965 r.
Po wojnie gmina posługiwała się pieczęcią tylko z napisem +URZĄD GMINY CIĘCINY+, a nie tak jak wcześniej pieczęcią z wizerunkiem jeźdźca na koniu.
W 1945 r. zostaje powołana do życia Gminna Samopomoc GS oraz rozwija swoją działalność dawna kasa Stefczyka, która zmienia nazwę na Spółdzielnię Oszczędnościowo-Pożyczkową.
W 1946 r. były oficer Ciapka założył gimnazjum, do którego uczęszczało 30 uczniów. Po dwóch latach zostało rozwiązane. W 1947 r. nauczycielka Jadwiga Naszkiewicz założyła szkołę rolniczą. W 1949 r. swoją działalność wznawia biblioteka.
W 1954 r. nastąpiła reorganizacja i takie wsie jak: Wieprz, Bystra, Brzuśnik, Juszczyna i Żabnica zostały odłączone od Cięciny. Dokonano również podziału terytorialnego Cięciny i utworzono osiedle Węg. Górka.
W 1957 r. Kółko Rolnicze wznowiło swą działalność. Jego pierwszym prezesem został Franciszek Madejczyk, później Wojciech Dyrlaga i kolejno Władysław Żur, Jan Cieślik, a od wielu lat funkcję tę sprawuje Franciszek Wojciuch. Kółko Rolnicze zaczęło szerzyć kulturę rolną i rozbudowywać swoje zaplecze gopodarczo-usługowe. W 1962 r. rozpoczęto budowę magazynów i stolarni. Wieś przystąpiła do współzawodnictwa w zakresie agrominimum
i w latach 1967-1969 zajęła w skali powiatu pierwsze miejsce, za co przyznano Cięcinie sztandar.
Od 1965 r. istniała w Cięcinie Gromadzka Rada Narodowa.
W 1960 r. oddano do użytku remizę strażacką. W 1967 r. wybudowano tamę na potoku Cięcinka i na potoku Loraniec.
W 1968 r. zgodnie z założeniami planu przestrzennego powiatu i nowym podziałem administracyjnym wytypowano do likwidacji Gromadzką Radę Narodową w Cięcinie. Ludność miejscowa jednak nie dopuściła do likwidacji. Kierowano różne petycje do władz centralnych. Niestety w 1972 r. Gromadzka Rada Narodowa została rozwiązana, zarządzeniem odgórnym włączono ją do nowego urzędu gminy w Węgierskiej Górce. Miejscowa ludność bardzo boleśnie odczuła tę decyzję, gdyż Cięcina ma bogatą przeszłość historyczną, a Węgierska Górka od wielu wieków wraz z Zieloną stanowiły przysiółek Cięciny i jedynie wchodziły w jej skład jako gminy. Nie pomogły ponowne petycje, jak też specjalne audycje o historycznej przeszłości Cięciny, które nadawała Rozgłośnia Krakowska Polskiego Radia pod redakcją Karola Kowickiego, który urodził się w Cięcinie. Z dniem 1 stycznia 1973 r. Gromadzka Rada przestała istnieć.
Wielu działaczom opadły ręce zniechęcono się do prac społecznych, a skutki nie dały na siebie długo czekać, czego dowodem były: coraz gorszy stan dróg, wyrwy w Cięcince, ruina szkoły nr 1, zastój działalności organizacji społecznych i politycznych.
W 1976 r. w miejsce gospodarczej działalności Kółka Rolniczego Cięcine powstała spółdzielnia produkcyjna Juhas, opierająca swoją działalność na hodowli owiec i trzody chlewnej. Nawiązała również kontakt z zakładem przemysłowym w Cieszynie i utworzyła nawijalnię silników, w której zatrudniono 55 osób. Po 1990 roku spółdzielnia mocno ograniczyła swą działalność, co prawda nie uległa ona całkowitemu rozwiązaniu, jednak liczba zatrudnionych w niej ludzi spadła do ok. pięciu pracowników, trudzących się nadal nawijaniem silników.
W ostatnich latach w Cięcinie zrealizowano wiele zadań gospodarczych: wybudowano oczyszczalnię ścieków, skanalizowano wieś, wprowadzono selektywną zbiórkę odpadów komunalnych, wybudowano wodociąg i 10,8 km sieci wodociągowej. Po powodzi w 1997 r. odbudowano i poszerzono most pod Juraszkami. Przyłączono wielu nowych abonentów usług telefonicznych, remontowano i poprawiano stan dróg, wybudowano cmentarz komunalny, wybudowano i oddano do użytku drugi przystanek PKP, rozbudowano szkołę podstawową, utworzono gimnazjum, wyremontowano szkołę w górnej Cięcinie, odbudowano, zniszczone po powodzi z 1997 roku boisko LKS Świt. Położono kilkaset metrów nowej nawierzchni asfaltowej, z pełną infrastrukturą tj. z chodnikami, odwodnieniem i balustradami. Dokonano podziału wsi na ulice.
Od 2005 roku w Cięcinie rozgrywa swoje mecze klub siatkarski KS Halny Węgierska Górka, walcząc w IV lidze.
Cięcina może cieszyć się również oddaną w 2006 roku Halą Sportową z trybuną mieszczącą ok. 100 osób, działającą przy Gimnazjum im. Księdza Józefa Tischnera.
W 2006 roku dokonano przeprojektowania drogi głównej pod kątem oznakowania poziomego i pionowego.
2.13 Historia parafii
Do utworzenia parafii w Cięcinie doszło pod rządami austriackiego zaborcy, chociaż wymagało to jeszcze wtedy kilkunastu lat, by w pełni wdrożono reformy państwowe w dziedzinie kościelnej. Omówienie czynników, które złożyły się na powstanie tej parafii, następnie jej charakterystyka, muszą być jednak poprzedzone, przynajmniej ogólnym przedstawieniem sytuacji politycznej, prawnej i kościelnej w zaborze austriackim. Przy tym także omówieniem wspomnianych reform, które zaznaczyły się w każdej, zwłaszcza nowej parafii. Bez tego rodzaju wstępnego zarysu tła historycznego, należałoby w toku dalszych wywodów, często objaśniać przyczyny prawne nowych sytuacji w duszpasterstwie.
Trzej nasi sąsiedzi, Rosja, Prusy i Austria, wykorzystując bezsilność Polski, dokonali wspólnie w 1772 r. jej pierwszego rozbioru. Austria pod berłem cesarzowej Marii Teresy, zajęła bez żadnych przeszkód tereny południowej Małopolski, które pozostawały pod jej panowaniem przez 146 lat. Granice tego zaboru biegły od Oświęcimia linią Wisły, do ujścia Sanu i dalej, na wschód, aż do rzeki Zbrucz. Zagrabiony kraj nazwano Królestwem Galicji i Lodomerii, ale potocznie przyjęto nazywać go Galicją. W ramach monarchii Habsburgów poddano go centralnej administracji w Wiedniu, usuwając polski samorząd i prawa, powoli zaś wprowadzając austriackie prawa i urzędników. Naczelną władze sprawowało Gubernium z gubernatorem rezydującym we Lwowie, jako głównym mieście regionu, wybranym na stolice Galicji. Gubernium miało pod sobą 18 obszernych cyrkułów (obwodów administracyjnych), którym podporządkowano, pozostawione w rękach polskich, magistraty w miastach i urzędy dominialne we wsiach. Żywiecczyzna podlegała cyrkułowi w Myślenicach, przeniesionemu w 1819 r. do Wadowic.
Zaborczy kordon przeciął terytorium diecezji krakowskiej w ten sposób, iż Kraków pozostał w Królestwie Polskim, a duża jej cześć, licząca około 400 parafii, znalazła się w Galicji. Początkowo częścią galicyjska diecezji, zwaną zawiślańska, rządził biskup krakowski. Niemniej rząd austriacki dążył wytrwale do utworzenia z niej nowej diecezji w Tarnowie, zgodnie ze swą zasadą, aby granice diecezji pokrywały się z państwowymi, a żadne terytorium austriackie nie podlegało jurysdykcji biskupa zagranicznego. Zaszła bowiem niekorzystna zmiana w sytuacji Kościoła w całej monarchii austriackiej. W katolickiej Austrii panował system polityczny tzw. oświeconego absolutyzmu, który podporządkował sobie Kościół, mający w Polsce zupełną wolność. W monarchii Habsburgów dążono do tego, aby Kościół stał się niemal częścią jej administracji, służąc państwu w wychowywaniu dobrego i posłusznego obywatela, w duchu idei racjonalizmu i utylitaryzmu wieku Oświecenia. Początki tego systemu, nazwanego później józefinizmem, wprowadziła już częściowo cesarzowa, a po jej śmierci w 1780 r., w pełni rozwinął go jej syn i następca cesarz Józef II, wprowadzając po swojemu, wbrew Rzymowi, reformy kościelne. Ograniczał on stanowisko prawne Kościoła, wkraczał, bowiem szeroko w jego dziedzinę majątkową, kasując klasztory, zabierając ich majątki oraz regulując całą działalność kościelną przez swe niezliczone dekrety.
Władze austriackie realizując swe zasady polityczne, wymogły utworzenie w 1871 r. konsystorza generalnego w Tarnowie, z oficjałem i wikariuszem generalnym biskupa krakowskiego, któremu tenże, dla części zawiślańskiej diecezji, delegował prawie całą swą władzę. Następnie Józef II, stosując metodę faktów dokonanych, samowolnie utworzył w 1783 r. diecezje tarnowską z całej galicyjskiej (zawiślańskiej) części diecezji krakowskiej. Trzeba dodać, że w urzędowym wykazie parafii, filii i ekspozytur parafialnych sporządzonym w 1786 r. dla aktu erekcyjnego diecezji tarnowskiej, Cięcina figurowała jako filia parafii Radziechowy, zgodnie z dotychczasowym statusem. Rychło znalazła się w gronie samodzielnych parafii.
W ramach józefińskich reform doceniono szczególnie znaczenie parafii i ich duszpasterstwa. Toteż zatroszczono się o powiększenie ich liczby, zwłaszcza w terenach górskich, gdzie wierni mieli nawet po 3 godziny pieszej drogi do swej fary i brali ze sobą pożywienie, aby nie ustać w powrotnej drodze, dość ciężkiej, bo z przeszkodami - przez potoki, wzgórza i bezdroża. Pomyślano o budowie nowych kościołów i utrzymaniu duszpasterzy, stosownie do ich stanu. Usunięto wiec kumulacje beneficjów (1785). Wprowadzono nowe przepisy o kwalifikacjach na stanowisko proboszcza, w tym egzamin konkursowy, obowiązek ich stałej rezydencji w parafii (1781), a także ścisłe wymaganie głoszenia kazań i prowadzenia katechizacji, pod groźba usunięcia ze stanowiska (1782). Zmieniono przepisy o patronacie parafialnym i prezencie (1787). Wprowadzono państwową kontrolę celibatu duchowieństwa (1787) i ustalenie przeciętnego dochodu proboszcza na 400 fl. rocznie, a ekspozyta i wikariusza, na 200 fl. rocznie (1785). W stosunku do najmniej dochodowych placówek, których było najwięcej, zastosowano dopłatę, czyli kongrue, stanowiącą dodatek do utrzymania, stosowanie do stanu (1785). W parafiach wiejskich proboszcz otrzymywał rocznie tytułem kongruy ok. 250 fl., a wikariusz 200 fl. Kwoty kongruy w późniejszym czasie były, co jakiś okres podnoszone. W 1782 r. znowelizowano wydane wcześniej tabele opłat „iura stolae", za usługi duszpasterskie (chrzty, śluby, pogrzeby). Znowelizowano lub wprowadzono nowe regulacje w parafii, dla bardziej skutecznego duszpasterzowania. Z dochodów majątków zniesionych klasztorów i innych fundacji kościelnych utworzono Fundusz religijny (1782), z którego wypłacano duszpasterzom wspomnianą kongrue i wspierano budowę kościołów parafialnych.
Przeszkodą w lepszym duszpasterzowaniu była dotąd, zwłaszcza w rejonach górskich, rzadka sieć parafialna i w związku z tym trudny dostęp do kościołów. Reformatorzy józefińscy dążyli do tworzenia małych okręgów parafialnych, przełamując dawny marazm w tej dziedzinie. Władze rządowe podjęły i opracowały z pomocą Konsystorzy diecezjalnych plan regulacji parafii, z szeregiem wskazań dla wytyczenia lokalizacji nowych parafii, a w tym przesunięcia granic parafii, mających wielki obszar. Ogłoszony w 1787 r. plan przewidywał utworzenie w diecezji tarnowskiej 101 nowych placówek duszpasterskich: parafii, ekspozytur i kapelani lokalnych. W samym dekanacie żywieckim, który miał wiele parafii o dużym zasięgu, miano ustanowić 19 nowych placówek duszpasterskich, dążąc
do podwojenia liczby kościołów wiejskich. Ten nader optymalny plan, nigdy w całości nie był wykonany, ponieważ przeszkodziły temu prowadzone z początkiem XIX w. wojny, zwane napoleońskimi, w których Austria stale przegrywająca, poniosła ogromne straty. Zmuszona była płacić wielkie kontrybucje, skutkiem, czego kraj był przez długi okres ekonomicznie wyczerpany. Wszelako na początku, a także w latach pokoju, dokonał się jednak pewien postęp w utworzeniu nowych parafii i ich substytutów: ekspozytur i kapelani lokalnych, które nie miały dostatecznego beneficjum dla erekcji pełnoprawnej parafii. Jednak w sensie duszpasterskim te różnice nie miały większego znaczenia.
Cięcina, mając status filii z ustalonymi granicami, małym gruntem kościelnym i komendarzem-wikarym przy kościele, należała do szeregu podobnych filii, które najłatwiej można było podnieść do rzędu parafii. Erygowanie w Cięcinie parafii pod wezwaniem Św. Katarzyny, Dziewicy i Męczennicy, zostało dokonane dekretem gubernialnym z 22 X 1789 r., a jej pierwszym proboszczem został ks. Marceli Stupecki, mający do pomocy wikarego Jakuba Gawlinskiego. Przedtem zajęto się ustaleniem warunków utrzymania proboszcza i wikarego, przy braku plebani i budynków gospodarczych. Na początku 1789 r. gromady wiejskie z okręgu filii zobowiązały się na piśmie do corocznych świadczeń w pieniądzu i zbożu, nie licząc tradycyjnego mesznego (taczmo), dla duszpasterzy. Wysokość kongruy ustalono na 370 fl. rocznie, dla proboszcza i 150 fl. dla wikariusza. Do kilkunastu morgów gruntu przy kościele cięcińskim, dodano 44 morgi ziemi z folwarku kolatora parafii hr. Wielopolskiego w Wieprzu. Tak więc na wystarczające uposażenie proboszcza i wikariusza złożyły się ustalone przepisami józefińskimi źródła: wierni, kolator i Fundusz religijny. To były czynniki stałe, natomiast wyznaczone państwowym taryfikatorem tzw. opłaty stuły, za śluby i pogrzeby, przy ubóstwie większości parafian, stanowiły tylko niewielki procent dochodów.
W ustanowieniu parafii w Cięcinie wystąpiły dwa trwałe elementy, nawiązujące do historii: tytuł kościoła i jego lokalizacja. Tytuł kościoła, a wiec wezwanie (patrocinium) św. Katarzyny, wystąpił już, jak wspomniano wyżej, przy pierwszym kościele cięcińskim w XIV w. i utrzymał się mimo zaniknięcia parafii w XV w., a także zniszczenia samego drewnianego budynku kościelnego. Na miejscu pierwszego kościoła, wybudowano w 1542 r. niewielką drewnianą kaplicę, także pod wezwaniem św. Katarzyny. I ta data ciągle była wymieniana w diecezjalnych schematyzmach, jako data konsekracji kościoła parafialnego, choć była to kaplica, która dopiero po rozbudowie w XVII w., nazywana była kościołem filialnym, zaś od 1789 r. parafialnym.
Trzeba tu mówić o reerekcji parafii w tymże 1789 r., po wiekach jej nieistnienia, tak jak to powiadają wszystkie kolejne schemantyzmy, elechusy i katalogi diecezjalne. Tę sama lokalizacje pierwszego i następnego kościoła umacniał wokółkościelny cmentarz grzebalny, zawsze wymieniany w aktach wizytacji biskupich.
Do parafii włączono obsługiwane dotąd przez komendarza filii 5 wsi: Cięcina, Bystra, Brzuśnik, Juszczyna i Wieprz. Dodana została do niej wieś Żabnica, która dotychczas należała do parafii w Milówce. Za przyłączeniem Żabnicy do parafii w Cięcinie przemawiały zapewne zasady regulacji parafii, a więc odłączenie od wielkiej parafii milówczańskiej i przyłączenie do mniejszej i bliższej, gdyż do kościoła cięcińskiego wierni z Żabnicy mieli 4-5 km, a do Milówki aż 10 km. Droga prowadziła przez las i długą wieś Cisiec. Ten związek z Cięciną ludność Żabnicy traktowała niechętnie, mimo łatwiejszego dostępu do kościoła, gdyż kościół był tu bardzo ciasny, zamiejscowi zmuszeni byli stać w czasie nabożeństw w deszczu lub mrozie, czując się jak „obcy". Byli przecież pochodzenia wołoskiego i różnili się trochę gwarą i obyczajem od Cięcinian. Woleli chodzić przez wołoski Cisiec do Milówki, gdzie też Wołosi przeważali we wsiach tej parafii. Toteż z czasem społeczność Żabnicy wystarała się o powrót do parafii Milówka, z którą nadal łączyło ją wiele i gdzie przystąpiono do budowy obszernego, murowanego kościoła, w miejsce starego, drewnianego. Gdy idzie o folwarki z domami stałych pracowników, to folwark Wieprz pozostawiono przy parafii Radziechowy, ponieważ leżał po lewym, zachodnim brzegu Soły, a folwark Węgierska Górka, położony w sąsiedztwie Cięciny, pozostał w granicach tejże parafii. Należy podkreślić, ze wszystkie 6 wsi leżały na prawym brzegu Soły tak, więc skończyły się wreszcie parowiekowe trudności z odcinaniem drogi do parafialnego kościoła, powodowane częstymi wylewami tej rzeki.
Położenie poszczególnych wsi względem kościoła i inne ich uwarunkowania różniły się znacznie. Wsie Cięcina i Wieprz, leżące na południowym skraju Kotliny Żywieckiej, na żyznej równinie, nieco odsunięte od Soły, najludniejsze w parafii, miały bardzo dobre grunty i liczne pastwiska w pobliżu wzniesień od wschodu. Swymi początkami sięgały XIII w. Mieszkańcy Wieprza, zwłaszcza przeniesieni przy zakładaniu folwarku w 1608 r. na południowy stok Grojca (Wieprz Mały), mieli ok. 6 km do kościoła cięcińskiego, a z południowego krańca wsi, ok. 3 km. Mniej zamożna Juszczyna, leżąca w dolinie na wschodnim uboczu, miała do fary 6-8 km. Uboższe małe wsie zarębkowe: Bystra i Brzuśnik założone w latach 1608-1626 na lesistych wzgórzach i gorszych glebach, znajdowały się w środku okręgu parafialnego, ale z Bystrej do kościoła było jednak 4 km. Zaś Brzuśnik oddalony był od Cięciny tylko o 2 km. Przyłączona do parafii wieś Żabnica, usadowiona w długiej dolinie górskiej rzeki Żabnica powstała po 1608 r., gdyż nie figuruje w dokładnym rejestrze dóbr żywieckich z tegoż roku, ale jej początki były starsze. Była, bowiem już w XVI w., według terminologii administracji Państwa Żywieckiego, tzw. osiadłością ludności pochodzenia wołoskiego, nie rejestrowanej w rzędzie wsi mających ustrój pańszczyźniany i takowe powinności. Świadczyła tylko coroczną daninę od ilości owiec.
Ludność parafii była wówczas w całości katolicka. Jej dokładną liczbę trudno oszacować, ponieważ dane liczbowe wiernych w parafiach, podają schemantyzmy diecezjalne dopiero w latach dwudziestych XIX stulecia. Konsystorz generalny w Tarnowie może posiadał takie szczegółowe dane, ale jego duży zasób archiwalny, znajdujący się od 1880 r. w archiwum konsystorskim w Krakowie, nie jest szczegółowo zinwentaryzowany. Spis kościelny z 1820 r. wykazuje, ze parafia w Cięcinie miała wtedy 2999 wiernych. Cofając się o jedno pokolenie do roku 1789, można orientacyjnie stwierdzić, ze parafian było wówczas niewiele ponad 2000, bowiem w międzyczasie nie wystąpiła klęska morowej zarazy.
W nowej parafii niekorzystne było położenie jej kościoła, gdyż Cięcina leżała na poludniowo-zachodnim krańcu okręgu parafialnego. Toteż dość daleko mieli do niego mieszkańcy ludnych wsi Juszczyny i Wieprza. Znaczniejszym mankamentem było to, że kościół cięciński był mały, zupełnie niewystarczający dla ponad dwutysięcznej parafii, stale rosnącej. Ten zabytkowy drewniany obiekt, świadek wiary i pobożności wielu pokoleń miejscowej ludności, istnieje do dzisiaj, powiększony dwukrotnie w XIX w., pełniąc funkcje kościoła pomocniczego. Znakomity historyk sztuki, prof. Jerzy Szablowski, dokonał dokładnej inwentaryzacji tego obiektu sakralnego, przedstawiając etapy jego powiększania. I tak, wymieniana parokrotnie kaplica, wybudowana w 1542 r., stanowi jego najstarszą część, a obejmuje małą trójboczną absydę, niewielkie prezbiterium o wymiarach 8,5 m na 8,5 m i niedużą nawę, szerokości 8,5 m, a zaledwie 7 m długości. Dawało to miejsce w ławkach dla 50-ciu osób, a bez tego umeblowania na ok. setkę wiernych ciasno stojących. W 1666-1667 r. wydłużono nawę o 18,5 m, przy szerokości 8,5 m, czyli, o przestrzeń 157 m2. Taki stan pozostał i obiekt służył jako kościół filialny, ale dla parafii, już bardziej ludnej w końcu XVIII stulecia, był za mały.
Wystrój kościoła był dość skromny, jak większości ówczesnych wiejskich kościółków na Żywiecczyźnie. Polichromia była tylko w prezbiterium, w stanie podniszczonym. Nie było tu żadnego łaskami słynącego obrazu. W ołtarzu znajdował się olejny, bardzo ciekawy obraz św. Katarzyny, nabyty w 1643 r., który w połowie XIX w. wymieniono na nowy, gdyż wymagał renowacji. Na ścianach były umieszczone dwa obrazy późnogotyckie, z końca XV w., nabyte w XVII w. lub nieco później. Jeden przedstawiał „Zwiastowanie Anielskie", a drugi „Matkę Bożą ze Świętymi". Oba te obrazy, malowane temperą na desce, zostały w 1913 r. przekazane do Muzeum Narodowego w Krakowie. Na niewielkim chórze znajdowały się małe organy, właściwie pozytyw, nabyty jeszcze w 1697 r. Od zachodniej strony przylegała do kościoła wzniesiona w 1667 r. niewysoka wieża, o pochyłych ścianach i izbicy na górze, z dzwonem ufundowanym w 1696 r. Z trzech stron była świątynia obudowana tzw. sobotami, w których mogli się schronić przed deszczem ci, którzy przyszli do kościoła przed jego otwarciem lub nie znajdywali już w nim miejsca. Wyposażenie w szaty i naczynia liturgiczne było minimalne: kilka skromnych ornatów, para kap procesyjnych oraz dwa kielichy mszalne i monstrancja.
Niekorzystne było ulokowanie kościoła w samej wsi. Miejsce to było podmokłe, o wysokim poziomie wód gruntowych i co gorsza, w pobliżu potoku Cięcinka, który po wielkich burzach czy długotrwałych deszczach, zalewał wodą całe otoczenie kościoła. Niepodmurowane, drewniane ściany kościoła butwiały i co pewien czas wymagały wymiany, inaczej budynek groził zawaleniem.
Natomiast budynków parafialnych, poza starą, zdezelowaną, organistówką, nie było. Brak też było budynków gospodarczych probostwa, gospodarstwo beneficjalne nie istniało, a grunty plebańskie były w dzierżawie. Toteż proboszcz Stupecki mieszkał w wynajętej u chłopa izbie, a wikariusz w części organistówki. Pleban nie mogąc uprosić kolatora, Andrzeja Wielopolskiego, rozpitego rozwodnika, o wybudowanie plebani, po paru latach sam się zabrał do budowy małego domu. Wybudowano go z kamieni, z kawałków piaskowca karpackiego, które murarze wydobywali z potoku Cięcinka, gdzie było ich dostatecznie dużo. Zamieszkał w nim w, 1804 r., ale przekonał się, ze dom jest bardzo wilgotny, więc go opuścił i znowu przeniósł się do chłopskiej izby, mieszkając tam do swej śmierci w 1812 r.
Cmentarz grzebalny był przez wieki wokół kościoła, ale miejsca na nowe pochówki było w nim za mało. Sprawę rozwiązało państwowe zarządzenie, wydane w 1806 r., zabraniające grzebania zmarłych przy kościołach ze względów sanitarno-epidemiologicznych. Nakazywało urządzenie nowych cmentarzy poza terenem zabudowanym. Nowy cmentarz, okopany fosą założono poza wsią.
Nowa parafia w Cięcinie sąsiadowała od północy z parafią żywiecką, od wschodu, przez niewysokie góry i wielkie lasy, z parafią w Jeleśni, od południa z parafią w Milówce, a od zachodu z Radziechowami, które po oddzieleniu Cięciny z 4 wsiami, stały się parafią tylko z kilkoma pobliskimi wioskami. Należała do nich m. in. Lipowa, mająca kościółek filialny, która dopiero w 1840 r. otrzymała status kapelani lokalnej, z braku odpowiedniego beneficjum. Wypadało wspomnieć o niej, gdyż podobnie jak Cięcina była parafią już w XIV w. Obie, po zaniknięciu swych parafii, należały przez około 4 wieki do fary w Radziechowach i starały się długo o własnych duszpasterzy, przy swych kościołach.
W parafii funkcjonuje obecnie także drugi kościół. Jest to nowa świątynia pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego. Projekt budowy nowego kościoła zainicjował ks. Proboszcz Jan Bryndza.
Jego Eminencja ks. kardynał Karol Wojtyła znał dobrze trud zmarłego księdza proboszcza Jana Bryndzy oraz jego parafian w uzyskaniu zezwolenia na budowę nowego kościoła w Cięcinie. Pragnie on, aby rozpoczęte prace przygotowawcze były kontynuowane, a budowa niezwłocznie rozpoczęta, dlatego nowym proboszczem mianuje ks. Tadeusza Masnego, dotychczasowego proboszcza parafii Jabłonka na Orawie.
Ksiądz Tadeusz Masny ma opinię dobrego budowniczego oraz dobrego koordynatora pracy duszpasterskiej na dużej parafii. Zmysł organizatorski uwidocznił się na jego poprzedniej parafii, gdzie poprzez dokonane inwestycje wzbogacił majątek tamtejszej parafii. Cechy te i przedsiębiorczość będą, mu potrzebne w trudnej i ciężkiej, pracy jaka czeka go w parafii Cięcina.
Nowy proboszcz jak gdyby z marszu przystępuje do prac związanych z przygotowaniem do budowy nowego kościoła. W pierwszej kolejności uporządkowuje wszystkie sprawy organizacyjne, których nie zdążył załatwić jego poprzednik. Wczesna wiosna 1976 r. pozwoliła na kontynuowanie prac przygotowawczych takich jak: kopanie studni, gaszenie wapna, zainstalowanie energii elektrycznej na placu budowy oraz dalsze gromadzenie materiałów budowlanych.
Po skompletowaniu wszystkich spraw dokumentacyjno-biurowych w kwietniu 1977 r. rozpoczęto wykopy ziemne pod ławicę fundamentowe nowej świątyni, której projektantem jest architekt mgr Stanisław Rostkowski z Bielska Białej. Nadzór nad pracami budowlanymi powierzono mistrzowi budowlanemu panu Danielowi Kalecie z Węgierskiej Górki. Przy pracach ziemnych i betonowaniu w wyznaczone dni pracują ludzie z poszczególnych rejonów naszej parafii. Jeszcze w tym samym roku do pracy przystępują kamieniarze, co świadczy o szybkim tempie prac przy nowym kościele.
W październiku ksiądz proboszcz ogłasza konkurs na nowego patrona kościoła, do którego zaprasza wszystkich parafian. Ogłoszenie wyniku konkursu nastąpiło 9 kwietnia 1978 r.: nowy kościół będzie nosił imię Przemienienia Pańskiego.
Nadchodzi pamiętny dzień 18 czerwca 1978 r., w którym ma nastąpić uroczyste wmurowanie kamienia węgielnego pod budujący się kościół.
Wśród rusztowań i stosów materiałów budowlanych (plac budowy na zdj.) gromadzą się tysiące parafian z zaproszonymi gośćmi, aby być świadkami tej niecodziennej chwili. O godzinie 18.00 na placu budowy pojawia się J. Em. ksiądz kardynał Karol Wojtyła, który w otoczeniu wielu kapłanów podchodzi do miejsca, gdzie ma być budowany pamiątkowy kamień. Biały wapienny kamień pochodzący
z wawelskiego wzgórza oraz zaprawa murarska z kielnią już czekają na niecodziennego „budowniczego". J. Em. nakłada kielnią zaprawę w pustą, wnękę muru by przy pomocy mistrza budowlanego D. Kalety, wmurować kamień z wykutym na nim krzyżem i literami RP. 1978 r. Następnie odbyła się msza św., której głównym koncelebrantem był J. Em., Ks. kardynał Karol Wojtyła.
Po śmierci ks. Tadeusza Masnego nowym proboszczem parafii zostaje ks. Stanisław Śmietana, który finalizuje prace nad budową kościoła. Obecnym proboszczem jest ks. Stanisław Bogacz. Przeprowadził on wiele prac tworząc obecny wizerunek kościoła m.in. wybudował ogrodzenie wokół kościoła, jego staraniem położono trakt wokół świątyni, a także schody wyłożono piaskowcem oraz postawiono piękne latarnie.
Jako Milenijny Dar Parafii oddano w 2001 roku 36 - głosowe organy.
W kościele św. Katarzyny w 2001 r. założono instalację przeciwpożarową, zakonserwowano i pomalowano, drewniane ściany zewnętrzne, a także (w 2002) wyłożono wokół niego piękny trakt. W 2006 roku oddano do użytku parking.
W parafii oprócz dwóch kościołów znajduje się także kaplica na Przegibie Butorzonce.
W 1968 roku w rejonie Przegibu w Górnej Cięcinie, na skraju niedużej polanki, na jednym ze świerków umieszczono nieduży obrazek. Obrazek ten oszklony i oprawiony w drewnianą ramkę w swym wizerunku przedstawia Panią Jasnogórską.
W 1969 roku mieszkaniec Górnej Cięciny Jan Dendys postarał się, aby wizerunek Matki Boskiej Częstochowskiej znalazł swoje schronienie. Wykonał on niedużą oszkloną drewnianą skrzynkę w formie ołtarzyka wykończonego u góry ozdobnymi ,,sterczynami". W środku ołtarzyka umieścił obrazek.
Od samego początku tj. od umieszczenia na polance magurskiego lasu, obrazka z podobizną Maryi, miejsce to było coraz częściej odwiedzane przez Jej czcicieli.
Postanowiono więc rozpocząć budowę kaplicy. Dnia 3 kwietnia 1971 r. wbito w ziemie paliki, które określały plan budowy. W tym samym czasie rozpoczęto prace ziemne. Równocześnie z robotami ziemnymi rozpoczęto łamanie kamienia, głównego budulca kaplicy. Ukończenie budowy w stanie surowym i nakrycie jej dachem planowano na jesień tegoż roku.
Budowa kaplicy została nieoczekiwanie przerwana. Latem 1971 r. na Groniu wybuchł pożar. Do pożaru przyjechała także milicja, która zainteresowała się nielegalną budową w sąsiedztwie. Sprawą zajął się Urząd Bezpieczeństwa, który wszczął dochodzenie w celu ustalenia osób prowadzących budowę sakralną, bez zezwolenia. Mieszkańcy Cięciny Górnej byli wzywani na przesłuchania. Nie dowiedziano się jednak, kto kierował budową, poniekąd, dlatego, że takiej osoby właściwie nie było. Na nieukończone mury nałożono plomby z pieczęciami.
Upór społeczeństwa przyniósł jednak efekty i w roku 1973 przystąpiono do prac wykończeniowych kaplicy. Następnie nastąpiło przeniesienie wizerunku Matki Boskiej Częstochowskiej na ołtarz kaplicy.
Dnia 18 lutego 1979 r. o godzinie 8.00 odprawiono tu po raz pierwszy mszę św. Sprawował ją ks. proboszcz Tadeusz Masny w intencji narciarzy biorących udział w zawodach o Puchar Magury.
W latach dziewięćdziesiątych kaplica Matki Boskiej Częstochowskiej uległa przebudowie m.in. zadaszono teren bezpośrednio przed kaplicą, staraniem mieszkańców zainstalowano nowe ławki, a o wygląd zewnętrzny kaplicy systematycznie dbają miejscowi parafianie.
Msze święte odbywają się na Przegibie od pierwszej niedzieli maja do ostatniej niedzieli września. Odpust, który odbywa się tu w ostatnią niedzielę sierpnia, gromadzi bardzo dużą liczbę parafian i gości.
2.14 Ciekawostki z Dziejopisu Żywieckiego
Nieprzebraną skarbnicą, zawierającą informacje o historii Żywiecczyzny jest Chronografia albo Dziejopis Żywiecki Andrzeja Komonieckigo. Oto wybrane fragmenty dotyczące Cięciny, przytoczone w oryginalnej pisowni, przedstawiające ciekawe wydarzenia, pozycję gospodarczą wsi, występki jej mieszkańców...
Geneza nazwy wg Komonieckiego - Cięcina nazwana od lasu cienkiego wycięcia, gdzie przedtym cienko wyrastający był, mówiąc: cięcina to sama.
O stanie majątkowym - Cięcina dość dostatnia, bo ma dwa kiermasze
1581 - Kościół w Cięcine złodzieje wykradli.
1663 - Przed świętym Janem, Michała Ormańca urzędnika z Węgierskiej Górki Jan Jantoł
w Cięcinie przed Kolasiną u karczmy do śmierci zabił, dawszy mu sam okazyją, iż go bił.
1666 - Kościół świętej Katarzyny we wsi Cięcinie przyczyniony jest i z dzwonnicąnową zbudowany jest za staraniem Jego Mości księdza Stanisława Kaszkowica, dziekana i proboszcza żywieckiego, a plebana radzichowskiego natenczas.
1677 - Wilk szkodę wielką w ludziach po polach uczynił, iż dzieci małe i pasterzy porywał, szarpał i jadł, nawet i po wsiach chodził: których więcej niż dwadzieścia zjadł, a drugie dwadzieścia poszarpał i pokąsał, z czego jedni okaliczeni wyleczyli się, a drudzy wkrótce pomarli. Wielkiego się nie czhwycił, ani krowy, woły i prosiąt, tylko dzieci małych. Tego potym Paweł Biegun z Abramowa w farze radzichowskiej we wsi Cięcinie w miesiąca sierpniu kijem na drodze uderzywszy, długo się z nim pasował, aż go nożem przekłuł i tak zabit został.
1697- Koło środopościa (18 III) Katarzyna, Jana Longa w Cięcinie małżonka, długo chorując umarła i dzień i noc w trunnie leżała w sieni na mrozie, aż w nocy naprzód w trunnie zakołatała i wstała. Która potym tydzień żyjąc, zasię umarła.
1711- Dnia 26 marca w piątek przed Kwietnią Niedzielą w Cięcinie, niejaki Gabryś Urbaś, młynarz Annę Pawlusionkę, żonę swoją, ze złości, źle z nią mieszkając przede dniem udusił i do śmierci zamordował. Za co tu w Żywcu dnia 12 maja criminaliter egzkwowan jest. Odciąwszy mu wprzód rękę prawą, był kołem łoman, a potym na placu wplecion do niego.
1720 - W miesiącu maju niejaki Jakub Kubaczyna, albo Szatława nazwany, z Cięciny poddany z półrolka księdza plebana radzichowskiego. Którego szukając, znaleziono i ledwi obudzono. A ten powiedział, że był w zachwyceniu, widząc ludzi co ich znał i już pomarli, na pokutach i w jasnościach różnych i mękach, i tu, co na świecie żyją, jakiej zasługi są i karania, jeżeli się nie poprawią. Co przed luźmi z płaczem powiadał i napominał wielu, narzekając, że go obudzono i przerwano to objawienie.
document.writeln('');
Czytaj więcej...